Dwóch braci rozdzieliło się przed laty z powodu rodzinnego kryzysu. Starszy z nich, Frank (Tom Vermeir) prowadzi z żoną podrzędne schronisko dla psów. W życiu brakuje mu wszystkiego – od porządnego domu, przez dobrą pracę, aż do życiowej pasji – czegoś, czemu mógłby oddać całego siebie. Młodszy, Jo (Stef Aerts), jest jego zupełnym przeciwieństwem. Żyje według własnych zasad i prowadzi swój własny bar, z którego nad ranem wraca z nowo poznaną dziewczyną. Tragiczne wieści o ich ojcu znów zbliżają do siebie obu braci.
Na wieść o tym, że Jo posiada własny bar, Frank reaguje stanowczo. Wstępnie oburzony chętnie zatrudnia się do pomocy przy nalewaniu piwa i przygotowywaniu drinków. Mały lokal, do którego ściągają różne podejrzane typy, nie jest jednak tym, czego naprawdę by chcieli. Zostają więc wspólnikami. W wolnej kamienicy decydują się stworzyć swoje wymarzone miejsce od podstaw. Kamienica jest jednak zbyt mała, by pogodzić surowe wymagania nadzoru budowlanego i marzenia obu mężczyzn. Odpowiednia kwota, zasugerowana przez starszego brata, przymyka jednak czujne oko specjalisty i pozwala na nieco więcej swobody w działaniu.
Remont lokalu jest na tyle kosztowny, że bracia nie na wszystko mogą sobie pozwolić. Zatrudniają więc znajomych i przyjaciół, w tym pracowników poprzedniego miejsca. Oficjalne umowy o pracę są w tym przypadku kwestią drugorzędną, tak jak zatrudnienie profesjonalnej ochrony. Najważniejsze, że wymarzona Belgica może zacząć działanie.
Mężczyźni spędzają w lokalu niemal cały wolny czas. Prowadzi to do coraz większych kryzysów w życiu Franka. Jego żona, Isabelle (Charlotte Vandermeersch) zaczyna mieć dosyć ciągłych nieobecności męża, który jej i ich małemu synkowi poświęca zaledwie kilka dni w miesiącu. Frank, coraz mocniej żyjący nieustającą muzyką i wolnym, niezobowiązującym seksem, o jaki w Belgice nie trudno, zaczyna odreagowywać frustrację zażywając narkotyki. Zupełnie inaczej z nowym miejscem radzi sobie Jo, cieszący się, że pracuje z przyjaciółmi i nową ukochaną, Marieke (Hélène De Vos).
Różnice między braćmi, coś, co kiedyś ich rozdzieliło, stają się jednak z czasem coraz bardziej widoczne. Idea miejsca wolnego, dostępnego dla wszystkich, nie podoba się starszemu bratu, który ma dosyć ciągłych bijatyk między stałymi bywalcami baru, a znienawidzonymi mniejszościami przybyłych do Belgii migrantów. Szybko okazuje się też, że prowadzenie tak dużej knajpy, słynącej z koncertów muzyki eksperymentalnej i niecodziennych performance’ów, wymaga rzetelnego prowadzenia ksiąg wydatków. Wymarzona Belgica, stworzona w gronie rodziny i najbliższych współtowarzyszy, zaczyna zżerać samą siebie.
„Belgica” Felixa Van Groeningena to film wyjątkowo wielowymiarowy. Na początku otrzymujemy jedną z wielu historii rodzinnych, a w niej skłóconych ze sobą braci. Starszy z nich prowadzi pozornie udane życie rodzinne. Ma żonę, dziecko i pożyteczne zajęcie. Jest jednak nieszczęśliwy z tym, co robi i jak żyje. Potrzebuje czegoś, co pchnie jego życie na odpowiednie tory. I tu zjawia się młodszy z braci, ze swoim beztroskim życiem i równie pozornie błahymi zmartwieniami, takimi jak kolejna przyprowadzona nad ranem dziewczyna. Wkrótce jednak okazuje się, że nic tu nie jest takie, jak na początku zostało rozrysowane.
Wkrótce też rodzinne życie ustępuje miejsca szalonej, niekończącej się imprezie, jaka rozkręca się w nowo założonym przez braci lokalu o wdzięcznej nazwie Belgica. W miejscu, która pochłania każdego, kto do niego wejdzie, oferując za niewygórowane pieniądze znakomite gwiazdy muzycznej estrady, występy na żywo i wiele innych atrakcji. Wstęp jest wolny, wejść może każdy. I to nic, że nowe, atrakcyjne miejsce ściąga różne podejrzane persony, które raz za razem wszczynają burdy z klientami i personelem. To nic, że wyższe piętra, przeznaczone do miłego spędzenia kilku intymnych chwil, zmieniają się w zaplecze do rozładowania nagłego napięcia, głównie przez personel właśnie, a nie klientów. To nic, że ludzie pracują na czarno, przecież to przyjaciele. Wystarczy zaoferować im darmowe i nieograniczone drinki i poczęstować narkotykami, by mogli na chwilę odejść zza lady i poświęcić czas jednej z rozpoczętych orgii. Wymarzona i idealna Belgica musi przejść przez szereg zmian. Natychmiast.
Zarówno za sukcesem, jak i porażką stworzonego przez Van Groeningena baru stoi to samo. Materia ludzka i zbyt duża zażyłość między współpracownikami. O ile komuś obcemu można się przeciwstawić, jeśli robi coś źle, o tyle bohaterowie filmu wiedzą, że przyjacielowi stawiać się nie da. A już tym bardziej rodzinie, nawet jeśli jeszcze całkiem niedawno było się z nią w bardzo złych stosunkach. To właśnie bezgraniczne ufanie najbliższym osobom, które przecież chcą dla nas dobrze, jest najgłębiej ukrytym w „Belgice” wymiarem. Skutecznie zagłuszonym decybelami i męczącą muzyką elektroniczną; przykrytym warstwą białego proszku, wciąganego coraz otwarciej, już wprost sprzed twarzy klientów. Pogoń za marzeniem i sukces musi przecież mieć swój koszt i nikt nie może tego przerwać.
„Belgica” to w gruncie rzeczy dziwny i nietypowy film. Trochę denerwuje zbyt duża swoboda, jaka panuje w jego fabule. Nieco w odbiorze przeszkadza poszatkowana akcja, przerywana co chwilę kolejną porcją klubowej zabawy, która wprowadza własny rytm, wybijając nas z właściwego. Ale dzięki temu zobaczyć można jak wygląda od środka klubowa branża wielkiego świata i jak trudne jest jej skuteczne prowadzenie, by przynosiła wszechstronne zyski, a nie tylko straty.
Tytuł: Belgica
Tytuł oryginału: Belgica
Reżyseria: Felix Van Groeningen
Scenariusz: Felix Van Groeningen, Arne Sierens
Kraj produkcji: Belgia/Francja
Rok produkcji: 2016
Kadry pochodzą z filmu: - "Belgica", Felix Van Groeningen, Belgia/Francja 2016