„Czarownica miłości”, Anna Biller

przez Kulturalny Nihilista

Młoda wdowa Elaine Parks (Samantha Robinson) rozpaczliwie pragnie prawdziwej miłości. Jej poprzedni związek nie był idealny, rozpadł się tak szybko, jak się rozwinął, doprowadzając jej byłego męża do śmierci, a ją samą do podjęcia radykalnych kroków. Z pomocą przychodzi pogaństwo wraz ze swoimi nowoczesnymi odłamami i budzącym się na nowo prastarym kultem Wielkiej Bogini. Wstąpienie do kowenu i nauka miłosnej magii sprawiają, że Elaine zyskuje pewność siebie i potęgę, jakiej mogą zazdrościć jej inne kobiety.

Przeprowadzka do nowego miasta otwiera przed nią nowe drogi rozwoju. Fortunnie zakwaterowana zostaje w tymczasowo wolnym domu pewnej Wiccanki, to też całe mieszkanie pełne jest nie tylko pogańskich symboli, ale też i posiada własny ołtarz i laboratorium alchemiczne. Poznana przy przeprowadzce Trish (Laura Waddell) nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie obrzędy odbywają się w tym miejscu, choć niemal od razu stają się z Elaine przyjaciółkami. Już podczas pierwszej wspólnej rozmowy dziewczyna zdradza nowo poznanej kobiecie tajemnice udanego związku i wyraża nadzieję, na poznanie kogoś odpowiedniego. Na pierwsze efekty nie trzeba długo czekać.

Podczas jednego ze spacerów po mieście, Elaine dostrzega przystojnego mężczyznę o imieniu Wayne (Jeffrey Vincent Parise), wykładowcę XVIII-wiecznej literatury angielskiej i francuskiej. Skupia na nim całą swoją wolę, przyciągając jego uwagę i zatrzymując jego wzrok na swoim magnetyzującym spojrzeniu. Pewny siebie mężczyzna okazuje się być podrywaczem, jednak to spragniona miłości Elaine przejmuje stery i wprasza się do letniskowego domku nieznajomego.

Tam, na spokojnym odludziu, przygotowuje kolację i rozlewa wino, wcześniej częstując mężczyznę specjalnie przygotowaną nalewką. Gdy do Wayne’a dociera, że poczęstowany został halucynogennymi ziołami, zostaje tylko kilka kroków do celu, by Elaine mogła zdobyć nie tylko jego ciało, ale i umysł. Potęga miłosnych zaklęć jest jednak zbyt wielka, a rozsadzające pożądanie i seksualne uniesienie przeobraża się w męską, śmiertelnie niebezpieczną rozpacz i strach przed utratą nowej kochanki, która z miejsca staje się jego największą miłością i najgorszym przekleństwem.

Gdy okazuje się, że Wayne nie był tym mężczyzną, którego pragnęła Elaine, kobieta wykorzystuje okazję, że jej nowa przyjaciółka wyjeżdża w delegację, zostawiając w domu przystojnego męża, Richarda (Robert Seeley). Nie znając jeszcze innych mężczyzn z okolicy, postanawia wypróbować swojej magii na nim, realizując z nim jego najskrytsze fantazje, których nie jest w stanie zapewnić mu żona. Ponownie jednak miłosne czary okazują się zbyt potężne na słaby, męski umysł, pragnący nie seksualnej demonicy na zawołanie, lecz szczerej, bezgranicznej i prawdziwej miłości, której brak prowadzi do najgłębszego bólu duszy i serca.

I gdy wydawać się może, że to, czego nauczył ją kowen, jest wypaczone i nie działa tak jak powinno, na drodze Elaine pojawia się detektyw Griff (Gian Keys), prowadzący śledztwo mającego na celu ustalenie co stało się z zaginionym przed dwoma tygodniami wykładowcą akademickim. Odnalezienie jego prowizorycznego grobu wniosło do trudnej sprawy świeży trop, prowadzący przez sklep z księżycowymi ziołami, prosto do pogańskiej wspólnoty. Z kolei odnalezione przedmioty sugerują policji, że mają do czynienia z jednym z odłamów lokalnych czarownic. Griff nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że jedyna podejrzana jest niezwykle zmysłową, piękną kobietą, w dodatku mającą na podorędziu całą księgę poświęconą miłosnej i seksualnej magii. A karty tarota mówią wprost, że to on jest tym jedynym, poszukiwanym przez Elaine mężczyzną.

Samantha Robinson w filmie Czarownica miłości, Anna Biller, USA 2016

„Czarownica miłości”, Anny Biller, to wyjątkowo niejednoznaczny film. Na pierwszym planie otrzymujemy historię młodej kobiety, której tragiczna przeszłość i nieszczęśliwe życie powodują, że szuka szczęścia gdzie indziej. W tym celu wstępuje do wiccańskiego kowenu, gdzie odkrywa swoją nową ścieżkę. Drogę, którą od tej pory będzie konsekwentnie podążać. Nowa religia uczy ją nie tylko magii, jej historii, ziołolecznictwa, itp., ale przede wszystkim skupia się na relacjach międzyludzkich, szczególnie zaś na damsko-męskich. Elaine dzięki temu zyskuje ogromną pewność siebie, zmienia się ze zwykłej, szarej dziewczyny w istną femme fatale, emanującą wyrazistą kobiecością i seksapilem.

Nowe miejsce zamieszkania to idealna okazja, by wypróbować swoją siłę i znaleźć prawdziwą, wielką miłość i mężczyznę, któremu będzie mogła się oddać. Elaine uważa bowiem, że tylko oferując mężczyźnie całą swoją uwagę, realizując wszystko to, czego on chce, kobieta odnajdzie siebie i swoje szczęście. Zarzuca więc sieci na kolejnych nieszczęśników, którzy najpierw zauroczeni jej wyglądem puszą się niczym pawie, by pod wpływem magii zmarnieć i zmięknąć, otwierając swoje emocje i wylewając je wprost w spragnione uczucia piersi kobiety. Seksualne czary otwierają nie tylko jeden aspekt związku, lecz niemal wszystkie, odkrywają ludzką duszę niczym Elaine karty tarota. Lecz na to nie przygotował jej żaden z wiccańskich kapłanów.

Pierwszy plan historii o miłosnym życiu Elaine wydaje się być więc prostą opowiastką o zdobywaniu partnerów, niezobowiązującym seksie i konsekwencjach wplątania drugiego człowieka w niebezpieczną grę wbrew jego woli. A wszystko w klimacie dawnych horrorów i tanich romansów. Jednak drugi plan prezentuje znacznie więcej.

Elaine, grana przez Samanthę Robinson, to prawdziwa modliszka. Robinson swoją postacią oddaje najlepsze cechy filmowych wampów, dodając od siebie urok i delikatność nieśmiałej dziewczynki. Pastelowa pomadka do ust kontrastuje z ostrym makijażem; słodki, uroczy głos – z wyzywającym, mocnym, prowokującym spojrzeniem. Tak seksualnym, że samo piekło by zamarzło, byle w nim utonąć. Dodajmy do tego kaskadę kruczoczarnych włosów i lekki uśmiech, rzucany niby ukradkiem co jakiś czas, a otrzymamy postać, która idealnie wpisuje się w poczet kultowych filmowych uwodzicielek.

Emanacja kobiecej siły i potęgi oparta jest w „Czarownicy miłości” o coraz popularniejszą, istniejącą od lat 50. XX wieku, neopogańską religię Wicca, nazywaną także czarostwem. Łącząca w sobie po równo pierwiastki męskie i kobiece, podkreślająca znaczenie i potęgę obu płci, z większym jednak naciskiem na aspekt Wielkiej Bogini, idealnie nadaje się do zaprezentowania właśnie tej siły, którą operuje Elaine. Jednak w przypadku głównej bohaterki jest ona wyolbrzymiona i skrajnie niebezpieczna. Celebracja kobiecości odbywa się tu kosztem całkowitej słabości mężczyzn. Takie podejście do tematu skłania jednak do własnych przemyśleń na temat społecznie akceptowanych i kulturowo wykreowanych ról płciowych. Znane w naszej kulturze archetypy kobiety i mężczyzny, tutaj zostają rozebrane i wystawione na widok publiczny. Nic z tego, co pokazuje nam Anna Biller, nie jest takie, na jakie wygląda. Nic też nie jest takim, jakim się wydaje.

„Czarownicę miłości” wyróżnia coś jeszcze. Anna Biller tworząc swój film oddała hołd kilku rzeczom. Od razu zauważyć można specyficzny styl obrazu, przypominający dawne horrory z lat 60. i 70., w tym słynne „Ptaki”, Alfreda Hitchcocka z 1963 czy „Kult”, Robina Hardy’ego z 1973 roku, czy też inne dzieła stworzone w technice Technicolor, stosowanej w Hollywood od 1922 do 1955 roku. Efekt ten otrzymano przez nakręcenie całości na taśmie 35 mm i przetworzeniu następnie z oryginalnego negatywu. Połączenie tej techniki z tematyką obrazu otrzymujemy bardzo ciekawe i klimatyczne dzieło. Film, który może szokować, ale i wzbudzać pewne refleksje na temat dawnej kinematografii i współczesnej kondycji ludzkiej psychiki.

Tytuł: Czarownica miłości
Tytuł oryginału: The Love Witch
Reżyseria: Anna Biller
Scenariusz: Anna Biller
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2016

Kadry pochodzą z filmu:
- "Czarownica miłości", Anna Biller, USA 2016
0 komentarz
1

Podobne posty

Zostaw komentarz