„Dzień oprycznika”, Władimir Sorokin – ROSJA, CZ. 21

przez Kulturalny Nihilista

„Sięgam po papierosa – po rybkach zawsze ciągnie do tytoniu. Ale papierosy się skończyły. Zatrzymuję się przy „Narodowym Kiosku”. Sprzedawca ma gębę czerwoną jak Pietruszka z jarmarcznego widowiska, wysuwa ją:
– Czym mogę służyć, panie opryczniku?
– Papierosami.
– Dostępne są „Ojczyzna” z filtrem i bez filtra.
– Z filtrem. Trzy paczki.
– Proszę uprzejmie. Niech pan pali na zdrowie.
Widać, że koleś ma poczucie humoru. Wyjmując portfel, oglądam witrynę. Standardowe zaopatrzenie kiosku spożywczego: papierosy „Ojczyzna” i papierosy „Rosja”, wódka „Żytnia” i „Pszeniczna”, chleb czarny i biały, cukierki czekoladowe i pianki w czekoladzie, powidła śliwkowe i dżem jabłkowy, masło i olej roślinny, mięso z kością i bez, mleko pełne i odtłuszczone, jaja kurze i przepiórcze, kiełbasa gotowana i wędzona. kompot z wiśni i kompot z gruszek, i w końcu – ser „Rosyjski”.
To był dobry pomysł ojca Monarchy, świętej pamięci Nikołaja Płatonowicza, by zlikwidować wszystkie cudzoziemskie supermarkety i zamienić je na rosyjskie kioski. I żeby w każdym kiosku były po dwie rzeczy do wyboru. Mądre to i głęboko przemyślane. Albowiem naród nasz pobożny wybierać powinien jedno z dwojga, nie spośród trzech czy trzydziestu trzech. Wybierając z dwóch, naród osiąga spokój duchowy, wiarą w dzień jutrzejszy się przepaja, unika zbędnych niepokojów i zamieszania, a w rezultacie czuje się zaspokojony, zadowolony. A z takim zadowolonym narodem można dokonać wielkich czynów”.

Rok 2027, na świecie zapanował nowy ład społeczny i polityczny. Na wschodzie powstaje nowe supermocarstwo, Chiny, dyktujące warunki współistnienia. Od zachodu z kolei napływa zniszczenie. Na gruzach starej Europy urządzają się przybysze z południa. Zmiany dotykają także Rosję, w której dochodzi do kolejnej rewolucji, przywracającej monarchię. Nowy porządek świata wymusza na państwie rosyjskim wybudowanie muru, oddzielającego kraj od wszystkich sąsiadów. Pozostaje jeszcze kwestia bezpieczeństwa wewnętrznego.

Z pomocą przychodzi stary system, zapomniany na kilkaset lat, dziś działający z ogromną mocą i na nieograniczoną skalę – oprycznina, polityka wprowadzona w XVI wieku przez Iwana Groźnego, mająca na celu umocnienie carskiej władzy poprzez sieć terroru. Nowa władza musi mieć przecież wierną i solidną ochronę.

Andriej Daniłowicz Komiaga jest jednym z najwierniejszych ludzi, bezgranicznie kocha Monarchę i szefa moskiewskich opryczników – Ojczulka. Z tego też powodu od samego rana musi być gotowy do działania. Pobudka na kacu jest trudna, lecz doprowadzić się do porządku pomagają mu służący, przejęci razem z domem po jednej z akcji usunięcia kogoś ze szlachty. Od takiego samego zadania rozpoczyna nowy dzień. Rusza swoim roboczym, czerwonym mercedesem, z przyczepioną do niego miotłą i głową psa, symbolami opryczniny, prosto do dworu szlachcica Kunicyna. Rozkazy mówią jasno – mężczyzny trzeba się pozbyć, dzieci odesłać do domu dziecka, służbę wypuścić, a żonę, zgodnie z hierarchią, zaczynając od najważniejszego w grupie, zgwałcić. Dom, w zależności od woli Ojca, zburzyć lub zostawić na przejęcie.

Oprycznicy chętnie zabierają się do roboty. Wtargnięcie do potężnego dworu to kwestia kilku chwil. Służba Kunicyna stawia jednak opór, domagając się walki lub sprawiedliwości, np. w postaci pojedynku. Obie strony wybierają jedną osobę. Jeśli wygra przedstawiciel szlacheckich pracowników, będą mogli odejść w spokoju. Jeśli oprycznik – stracą wszystko, co posiadają. Zła sława opryczników nie uświadamia broniących się, że wśród nich są także znakomici pięściarze, którzy obrócą wniwecz wszystko i wszystkich, którzy staną im na drodze.

Po skończonej pracy Andriej Komiaga rusza dalej, lecz najpierw trzeba dopełnić obowiązków w postaci codziennej modlitwy w soborze Uspienskim. Po nabożeństwie oprycznicy zaproszeni zostają na ucztę, gdzie Komiaga rozmyśla nad pozostałymi obowiązkami. Posiłek i przemyślenia przerywa mu wezwanie do gabinetu księcia Terentija Bogdanowicza Buturlina, gdzie naczelnik Tajnego Urzędu informuje go o paszkwilu napisanym na monarszą rodzinę, kompromitującego monarszego zięcia, miłośnika szybkiego, panicznego seksu, uprawianego w ogarniętych pożarem domostwach. Za odnalezienie autora odpowiadać od tej pory będzie Andriej Daniłowicz. Lecz zanim to zrobi, musi zbadać sprawę pewnego artysty oraz załatwić przedwczesne, pozytywne zamknięcie sprawy baleriny z Teatru Wielkiego, która nieoczekiwanie prosi oprycznika o pomoc, w zamian oferując stosowną sumę pieniędzy i akwarium pełne halucynogennych rybek – jeden z bardziej luksusowych środków odurzających, z jakich korzysta oprycznina.

Zanim jednak Andriej Komiaga wraz z kompanami będzie mógł odpocząć w Ojcowskim pałacu, oddając się homoseksualnej orgii i narkotycznym uciechom, czekają go dwie służbowe wyprawy. Pierwsza do Orenburga, gdzie musi wyjaśnić z chińskimi celnikami sprawę kosztownej przesyłki – dwunastu wypełnionych towarami tirów, jadących z Szanghaju do Tirany. Druga do Tobolska, gdzie spotkać się musi z jasnowidzącą Praskowią, z polecenia Monarchini, do której następnie musi wrócić z informacją zwrotną. A przecież zimowy dzień jest zbyt krótki, by bez zmęczenia zdążyć ze wszystkimi obowiązkami…

Władimir Sorokin w „Dniu oprycznika” tworzy przerażający, dystopijny świat pełen terroru. Rzeczywistość nam znana odeszła w niepamięć, Europę opanowują emigranci z południa i południowego-wschodu, język angielski przestał być językiem międzynarodowym, a jego miejsce zajął chiński, bo to Chiny stają się nową potęgą. Takie przetasowanie geopolityczne wymusza na Rosji zbudowanie muru na wszystkich swoich granicach, w celu obrony przed wrogami. Lecz wrogowie są także w kraju, to też wewnętrzne struktury również muszą przejść zmiany. Zniesiony zostaje system prezydencki, demokratyczny, a w zamian powraca monarchia. U Sorokina przybiera ona jednak kształt na pół współczesny, na pół dawny. Autor sięga do historii, do lat 1565-1572, kiedy to Iwan Groźny wprowadził politykę opryczniny – podlegli mu gwardziści siali terror, pozbawiając bojarów praw i ziemi, oddawanej we władanie carowi. Tak jak wówczas oprycznincy mordowali niewygodnych carowi ludzi, tak działają i teraz.

Głównym i największym zagrożeniem dla Monarchy są szlachcice, wciąż panoszący się po Rosji. Andriej Daniłowicz Komiaga, wraz z kolegami z prawego skrzydła, podległego Ojczulkowi, wybiera się na rajdy, podczas których zgodnie ze starą tradycją oczyszczają rosyjską ziemię z wrogów. Szlachciców wieszają, szlachcianki gwałcą, a ich dzieci oddają na wychowanie komuś innemu, a wszystko z woli Boga i władcy.

W powieści Sorokina obserwujemy jeden dzień z życia oprycznika, wspomnianego już Andrieja Komiagi. Dzień niezwykle intensywny, pełen zajęć i podróży, za którymi kryją się seksualne orgie, nieustanne spożywanie alkoholu i wymyślne sposoby narkotyzowania się. Oto kto broni kraju przed wyimaginowanymi wrogami, którymi tak naprawdę są sami oprycznicy i inne wysoko postawione persony.

„Dzień oprycznika” jest bardzo dziwną powieścią, niepowtarzalną satyrą polityczną ukazującą Rosję jak w krzywym zwierciadle. Przedstawiona w niej władza, całymi garściami odwołująca się do czasów Wielkiej Smuty i wszechobecnego terroru, w swojej grozie jest iście błazeńska, w swojej tradycji – śmieszna. Jedyne uczucie, które jest zupełnie czyste i w pełni zgodne z jej oczekiwaniami, to obrzydzenie, które rodzi się z każdą kolejną stroną. Nie do pisarskiego stylu Władimira Sorokina, a do treści jego dzieła. „Dzień oprycznika” pokazuje bowiem czasy, które dawno odeszły, lecz które mogą w każdej chwili wrócić, jeśli tylko coś pójdzie nie tak. Czasy, w których nikt z nas nie chciałby żyć.

Metryczka wydawnicza:

Tytuł: Dzień oprycznika
Tytuł oryginału: День опричника
Autor: Władimir Sorokin
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2008
Rok wydania oryginału: 2006
Liczba stron: 226

0 komentarz
3

Podobne posty

Zostaw komentarz