„Klątwa kruków”, Paul Tobin, Piotr Kowalski

przez Kulturalny Nihilista

„- Głazik… Butelka mała, zgoda. Ale spirytus dobry. Dobry dużo. A ptaszka? Ona nie tany, tany. Ona krzyk. Ptaszka krzyk, trollowa krzyk. W dom ciągle krzyk. Ty chcesz w dom krzyk, krzyk?
– Siwy słusznie gada”.

Kolejna przygoda Geralta i znów inne towarzystwo. Tym razem wyższej rangi, bo białowłosemu wiedźminowi towarzyszy jego przybrana córka, Ciri.

Geralt dał się już wielokrotnie poznać jako obrońca potworów, nie ich zabójca. Szczególnie, jeśli potwór należy do istot rozumnych, a za takie wiedźmiński kodeks Białego Wilka uznaje trolle. Przekonuje się o tym Ciri, gdy podczas jednej z wędrówek natrafiają na związaną kobietę, niesioną przez ogromnego trolla. Geralt, zamiast walczyć mieczem, postanawia wykorzystać oratorskie zdolności i fakt, że ów troll… jest jego znajomym. We właściwy sobie sposób prowadzi przedziwną rozmowę ogrowatym stworem, wymieniając nieznajomą za butelkę spirytusu i tłumacząc, że ludzka kobieta na nic się nie przyda w domu, gdzie czeka wściekła trollica. Od tej pory nową towarzyszką dwójki wiedźminów zostaje uratowana Janka. Oboje szybko odnajdują z nią wspólny język, przestawiając niektóre ze swoich przygód z wiedźmińskiego szlaku.

Klątwa kruków, Paul Tobin, Piotr Kowalski, Dark Horse Books, Warszawa 2017

Tym sposobem, podczas drogi do Novigradu, Janka dowiaduje się o zleceniu na strzygę, którego niegdyś Geralt się podjął. Zleceniu nie byle jakim, bo dotyczącym królewskiej córki, bękarta zrodzonego z kazirodczego związku, następnie przeklętego i… przemienionego po śmierci w strzygę. Geralt zyskuje w oczach Janki, zdobywając jej sympatię, co jak się wkrótce okaże, będzie dla niej tragiczne w skutkach. Nie ma bowiem takiego potwora, którego wiedźmin nie rozpozna, nawet w cudzych szatach i skórze. W nagrodę mogą zatrzymać się na noc w osadzie niedaleko Novigradu. Wieść o tym roznosi się szybko, a o celu ich podróży – zleceniu na inną strzygę, szepczą nie tylko ludzie.

Po dotarciu do miasta udają się wprost do łaźni Merwiny, jak się okazuje, dawnej położnej z królewskiego pałacu w Wyzimie. Niestety, ruszyć na strzygę można dopiero podczas pełni. Czas ten wiedźmini spędzają na kąpielach w łaźni, zabawach z dziewkami łaziebnymi, poznawaniem historii Merwiny i jej syna, Elida – dziwnego chłopca, który zamienia się w kruka i czasem pojawia się, by wspomóc wiedźminów jakąś informacją. W międzyczasie do łaźni przybywa nieoczekiwana przez nikogo Yennefer. Jej pojawienie się skutkuje rezygnacją Geralta z przyjęcia zlecenia na strzygę. W zamian za to wiedźmin wraz z Ciri podejmują się poszukiwań kilku rzadkich składników, potrzebnych do stworzenia eliksiru na bezpłodność, pilnie potrzebnego przez królewską parę z Koviru. Gorąca krew Ciri nie pozwala jej jednak porzucić raz podjętego zlecenia. Tym bardziej, że chodzi o potwora, z którym jeszcze nie miała do czynienia, a kruczy chłopiec wyraźnie chce ją od tego pomysłu odciągnąć. Ciri, pewna siebie i przekonana, że sama kieruje swoim losem, dosyć niespodziewanie poznaje osobę, z którą los w wyjątkowy sposób ją połączy – Elizę, właścicielkę mniejszej novigradzkiej łaźni, córkę Merwiny i niejakiego Ostrita, człowieka, którego związek ze strzygami naznaczył na wiele pokoleń.

„Klątwa kruków” to trzecia część amerykańskiej serii o wiedźminie Geralcie. Tym razem białowłosy wiedźmin do towarzystwa dostaje dwie najbliższe sobie osoby – ukochaną czarodziejkę i ukochaną córkę. Niestety, mimo pierwszej radości, że na stronach tego zeszytu zobaczę te dwie postacie, ostatecznie poczułem niejakie rozczarowanie. Yennefer stała się postacią mocno poboczną, a jej główna rola ograniczona została do zmiany planów Geralta. Sam Geralt również szedł na dalszy plan, ustępując na znaczną część zeszytu Ciri, która… Nie do końca sobie radzi. Zgodnie zresztą z przywidywaniami czarodziejki i wiedźmina. Scenarzystą ponownie został Paul Tobin, znany z poprzednich części. Tym razem jednak czegoś mu zabrakło. Pokonując kolejne strony miałem wrażenie, że komiks jest mocno przegadany i bez pomysłu na fabułę. Choć ten jest, naprawdę interesujący. Mimo to słabo rozwinięty, na korzyść licznych odniesień do opowiadania „Wiedźmin” z tomu „Ostatnie życzenie”, Andrzeja Sapkowskiego. A tych odniesień jest naprawdę sporo. Mają zapewne rozwinąć wątek i go pogłębić, przeniknąć się z literackim źródłem, lecz zamiast tego rozwalają opowieść od środka. Najpierw dostajemy interesującą, ale szybko zakończoną historyjkę o Jance, która okazuje się być kimś zupełnie innym, potem liczne rozmowy w łaźniach, których naliczyłem się aż trzech różnych, a jak nie w łaźniach to np. w wannie. Do tego wspomniane odniesienia, przedstawione czasem w formie retrospekcji, skądinąd ciekawych, i trzeci wątek, mający być tym głównym. Od tego wszystkiego robi się parno (bądź porno, co również pasuje do treści) i duszno. Niewiele jest słów, które zapadłyby w pamięć, za to wiele zdań, które szybko nam z głowy wylecą, na tyle, że w pewnym momencie trzeba wrócić do jakiegoś fragmentu, bo połapać się o co chodzi. Całość dopełniają nieliczne, ale niepasujące interakcje między Geraltem a Ciri, wyrwane z kontekstu i zakorzenione tak głęboko w wiedźmińskim uniwersum, że tylko jego znawcy puszczą oczko do bohaterów, jak to robi Ciri podczas gry w karty.

Klątwa kruków, Paul Tobin, Piotr Kowalski, Dark Horse Books, Warszawa 2017

Co do puszczania oczek – wizualną stroną zajął się Piotr Kowalski. Nową, inną, momentami dokładną i szczegółową, a innym razem znacznie uproszczoną kreską rysuje ładny świat. Naprawdę ładny, choć niezwykle kolorowy, wyraźnie inspirowany tym znanym z trzeciej części gry. Można uznać to za plus, ponieważ ktoś, kto w „Dziki Gon” grał, będzie zadowolony, że może wrócić do tamtych realiów w innym medium. Lecz można też uznać za minus, a to z powodu braku pewnej samodzielności autora. Brak pomysłu na realizację tego świata? Niewystarczająca wyobraźnia? Czy też po prostu odgórny wymóg wydawcy? Pozostawię te pytania kwestią otwartą. Wracając jednak do samych rysunków – tworzą one naprawdę ładną całość, choć równie gęstą od treści co warstwa słowna. I choć bywają momenty, gdzie z rozpędu przejdzie się z kadru obecnego do kadru będącego retrospekcją, zmuszając wzrok do cofnięcia się, by mózg zrozumiał, że to różne historie, to mimo wszystko ogląda się przyjemnie. Sporą dozą przyjemności są roznegliżowane ciała. A tych jest tutaj wiele. Łaziebni chłopcy i łaziebne dziewki, półnaga Eliza, Yennefer i Ciri. Rozebrany został nawet Geralt, a jego pośladki, przepasane kawałkiem materiału, i nagi, umięśniony tors zdobią aż kilka stron. Naprawdę momentami ma się wrażenie, że jest parno. Czasem jednak aż za bardzo.

Całość ocenić można dobrze. Niestety, tylko dobrze. Inspirację pierwszym opowiadaniem wiedźmińskiego cyklu można było przerobić na oddzielny zeszyt, dopiero wówczas robiąc płynne przejście do nowej akcji. I choć do przeciętności brakuje dużo, równie dużo brakuje do doskonałości. Widać nie bez powodu mówi się, że co za dużo, to niezdrowo.

Metryczka wydawnicza:

Tytuł: Klątwa kruków
Tytuł oryginału: The Witcher Volume 3: Curse of Crows
Cykl: Wiedźmin. Tom 3
Autor: Paul Tobin, Piotr Kowalski
Wydawnictwo: Dark Horse Books
Liczba stron: 128
Data wydania: 2017

0 komentarz
1

Podobne posty

Zostaw komentarz