Noce wróżb i magii, czyli zabawy matrymonialne po staropolsku

przez Kulturalny Nihilista

Mimo że rozwój techniki i wzrost świadomości ludzkiej sprawiły, że wiele dawnych zwyczajów odchodzi w niepamięć, niektóre z nich w dalszym ciągu mają się dobrze, chociaż występują w zmienionej formie. Przykładem dawnych tradycji, które doskonale zaadaptowały się w nowej rzeczywistości, są andrzejki, obchodzone w nocy z 29 na 30 listopada, wraz z ich odpowiednikiem skierowanym do mężczyzn – katarzynkami (noc z 24 na 25 listopada).

Małżeństwa pod patronatem

Małżeństwo, jako rzecz święta, wymagało posiadania jakiegoś świętego patrona, do którego ludzie mogliby kierować swoje modlitwy i prośby. Męskim patronem stał się święty Andrzej, w chrześcijaństwie uznawany za opiekuna małżeństw, odpowiedzialnego także za ich kojarzenie. Oprócz tego imię Andrzej, z języka greckiego, oznacza „człowiek, mężczyzna”, co dodatkowo wzmocniło pozycję świętego Andrzeja w roli opiekuna zakochanych.

Towarzyszką świętego Andrzeja, w wersji dla mężczyzn, stała się święta Katarzyna, uważana za patronkę kawalerów. Na rozwój popularności tej świętej mogła mieć wpływ jedna z legend o Katarzynie z Aleksandrii. Zgodnie z nią Katarzyna odrzucała każdą propozycję małżeństwa aż do momentu, kiedy we śnie ujrzała idealnego kandydata – Jezusa. Po złożeniu mu ślubów odrzuciła oświadczyny samego cesarza, który w ramach zemsty skazał ją na śmierć.

W Polsce i na Rusi jesień, a szczególnie właśnie dzień św. Andrzeja, który jest patronem Rosji, i św. Katarzyny, stał się okresem wróżb miłosnych, co widać w ludowych przysłowiach, takich jak: „Na św. Idzi w swaty do mnie przyjdzi”, „W dzień św. Reginy wabią chłopaków dziewczyny” czy „Na święto Młodzianki stroją się w ruciane wianki”.

Jesień była uznawana za najodpowiedniejszą porę do wesela nie tylko przez ludy polskie. Młodzieniec słowacki śpiewał:

„Doczakam sa mladej żeny na jesień,
Ked’ odpadne drobny listok z czeresień”.

Za przygotowanie wesela jesienią odpowiadały czyste względy ekonomiczne, gdyż ukończenie wszelkich prac rolnych pozwalało na nieco większe wykosztowanie się i urządzenie większej uczty. Jak podaje etnograf Henryk Biegeleisen, w staroruskiej nazwie lutego, „swadebnyj”, kryje się odprawiana w tym miesiącu swadźba, czyli właśnie wesele. Jeszcze w początkach XX wieku wesela w Rosji odbywały się w okolicach dnia św. Pokrowy: „Matko Pokrowo, pokryj ziemię śniegiem, a mnie młodą płatkiem czy mężem”, czy też w dniu św. Kosmy i Damiana, których uważano za kowali małżeństwa.

Okres jesienno-zimowy, ze względu na spokój w gospodarstwie, a także czas największego dobrobytu, był ściśle przestrzegany. Najszczęśliwszą porą był czas od Bożego Narodzenia do Trzech Króli, czyli tak zwane „dwunastnice”, co odbija się w samym słowie „gody”, określającym zarówno zimowe święto, jak i wesele.

Zabawy matrymonialne

Magia zimowa związana jest z tzw. dwunastnicą, czyli czasem od Bożego Narodzenia, będącego dawniej traktowanym jako rozpoczęcie nowego roku, aż do święta Trzech Króli. Wiązało się to w wiarą, że gody odbywające się w tym czasie mówiły wiele o nadchodzącym losie człowieka. Przesunięcie okresu liturgicznego sprawiło, że funkcję wróżb godowych przejął dzień św. Andrzeja. Wigilia tego dnia stała się dniem, czy też początkiem okresu, osób, które pragnęły zdobyć małżonka. Szczególnie św. Andrzeja upodobały sobie młode dziewczyny, których stał się patronem. Świadczą o tym m.in. przysłowia: „Na świętego Andrzeja dziewkom z wróżby nadzieja” czy też „Noc Andrzeja świętego przyniesie nam narzeczonego”. Wierzono nawet, że to, co przyśni się w noc św. Andrzeja, to się spełni, dlatego też młodzież obu płci starała się wpłynąć na swoje sny, by wyśnić przyszłego małżonka bądź małżonkę. W tym celu, na tę jedną noc, kładziono pod głową kamień owinięty w spodnie lub spódnicę. Na Rusi Czerwonej dziewczyna pragnąca wyjść za mąż przez cały dzień nie mogła spożywać żadnych pokarmów ani napojów, a wieczór spędzała samotnie. Z nastaniem północy mogła przygotować placek, z mąki i wody, którą trzykrotnie nabierała w usta, a po tak przygotowanej kolacji szła spać. Mężczyzna, który wówczas się jej przyśnił, miał zostać jej mężem. Całodzienny post znany był także pannom w północnej Słowenii, z tą różnicą, że przed snem mogły zjeść tylko trzy ziarna pszenicy.

Żeby wzmocnić sen, młoda Rusinka musiała położyć pod głowę własną krajkę, natomiast chłopcy dziewczęce spódniczki lub pończochy. Z kolei młoda Serbka, pragnąca poznać przyszłego małżonka, powinna położyć pod poduszkę szczyptę ziemi z zapomnianego grobu.

Znany i dzisiaj zwyczaj wypisywania na kartkach imion męskich, praktykowany był już w XVIII wieku. Kartki z imionami chowano przed snem pod poduszkę, a rano losowano jedną, by poznać imię przyszłego narzeczonego. Żeby wróżba się spełniła, konieczna była stosowna prośba:

„W wigilię św. Andrzeja
Spełniona moja nadzieja.
Bodaj to się sprawdziło,
Co mi się ongi wyśniło,
Że z rąk ojca dobrodzieja
Zostałam wydana
Za pana Stefana”,

czy też w innej formie:

„Łóżko, gniotę cię,
Św. Jędrzeju, proszę cię:
Niech mi się we śnie zjawi
Mój najmilszy N.”.

W Małopolsce, zarówno w dzień św. Andrzeja, jak i w wigilię Bożego Narodzenia, dziewczęta wynosząc śmieci, nasłuchiwały szczekania psów, wierząc, że z tej strony, z której dźwięk usłyszą, nadejdzie ich wymarzony ukochany. Zwyczaj ten znany jest również na Huculszczyźnie i na Morawach, praktykowany jednakże tylko w wigilię Bożego Narodzenia. Sam akt doszukiwania się przyszłości i męża ze szczekania psa znany jest na terenie całej Słowiańszczyzny, w mniejszym lub większym stopniu, od Łużyc po Ruś.

Z terenów Małopolski znany jest również zwyczaj wkładania kości między włosie miotły, uprzednio każdą kość nazywając imieniem jednego z chłopców. Dziewczyna ożeni się z tym, z którego imieniem kość wyciągnie pies. Również i na Żywiecczyźnie praktykowano podobny zwyczaj, z tą różnicą, że kości wynosi się przed chatę na miotle, a nie między jej włosami. Podobna wróżba odnotowana jest na Kujawach, gdzie przed pannami ustawiano kości, a ta z dziewcząt pierwsza wyjdzie za mąż, po której kość pies sięgnie jako pierwszą. Na Kujawach, oraz w okolicach Sieradza, dwie dziewczyny lub dwóch chłopców trzyma kość z obojczyka kury, ciągnąc ją do siebie, w przeciwnych kierunkach. Ta osoba, której w ręce zostanie większa część kości, jako pierwsza wstąpi w związek małżeński.

Inny zwyczaj z tego okresu świątecznego praktykowany jest na Mazowszu i Lubelszczyźnie. Tamtejsze dziewczyny kładą na ławce lub ziemi bułki, placki lub kawałki cielęcego mięsa, następnie przywołując psa. Na Zakarpaciu do tego celu przygotowuje się specjalne upieczone kawałki ciasta, zrobione z wodą przyniesioną w ustach przez gospodynię, a następnie posmarowane tłuszczem. Te poczęstunki, które pies zje jako pierwsze, są dla dziewczyny wróżbą, że niedługo wyjdzie za mąż. Jeśli pies zje wszystko, co mu zostawiono, zwracano wówczas uwagę na kolejność, w jakiej sięgał po smakołyki. Natomiast ciasto zupełnie nietknięte oznaczało, że nieszczęsna panna musi jeszcze poczekać na na zamążpójście. Również i dziewczęta z Podola i Rusi robią podobne wypieki, z dodatkiem wody przyniesionej w ustach, kształtując z ciasta pierogi, ustawiając je na ławce i czekając, której wypieki zostaną zjedzone jako pierwsze.

Nie mniejszą popularnością cieszyły się wróżby roślinne. Szeroko rozpowszechnione było ucinanie gałązek wiśni i wkładanie ich do wody, by następnie zakwitły. W wigilię św. Łucji, w okolicy Sławkowa, dziewczęta ucinały gałązkę tego drzewa i trzymały w wodzie do Bożego Narodzenia. Jeśli do tego czasu zakwitła, oznaczało to szybkie zamążpójście. Jeśli nie – dalsze oczekiwanie na swój czas. Nieco wcześniej, bo na św. Katarzyny, pielęgnacją wiśniowej gałązki zajmowali się chłopcy, a także dziewczyny z Wołynia, ponownie starając się, by zakwitła do Bożego Narodzenia.

W dzień św. Andrzeja, na Sądecczyźnie, sieją konopie, mówiąc:

„Święty Jędrzeju! Dajże mi znać,
Z ja będę te konopie brać”.

Z zasiewu konopi wróżą sobie także góralki z okolic Łomnicy, siejąc półnago, mówiąc:

„Andrzeju, Andrzeju!
Ja konopie sieję,
Gaciami wlokę,
Wydać się pragnę”.

Równie popularne były wróżby związane z ptactwem. Pozostając w kręgu andrzejkowo-bożonarodzeniowym, znaleźć można, jak zauważa Kolberg, zabawy wróżebne z gąsiorem. Na Kujawach dziewczęta ustawiają się w kole, wpuszczając do środka gąsiora. Ta, do której zbliży się najpierw, najwcześniej wyjdzie za mąż. W Małopolsce z kolei panny na wydaniu siadają na ławkach ustawionych w okrąg, a następnie chłopcy wrzucają zwierzę do środka. Za mąż wyjdzie ta, której suknia lub fartuszek zostaną przez gąsiora oskubane. Cała przypadkowość łączy się z tym, że ptak musi mieć zawiązane oczy.

Oprócz ptaków ciągnących za sobą pomyślne wróżby, znaleźć można także te, których pojawienie się było złym znakiem. Do grona takich zwierząt należały sowy, kruki, wrony czy gawrony. Chmary tych czarnych ptaków, zbierające się przed ślubem, lub ich krakanie po ślubie zwiastowało kłótnie w małżeństwie. W dźwiękach wydawanych przez sowę ludzie słyszeli nawoływanie do zbliżenia, a następnie szydzenie i wróżbę ciąży.

Ponownie z wróżb związanych ze świętym Andrzejem, na Lubelszczyźnie dziewczyny, zebrane w jednym pomieszczeniu, chowają pod miskę liść i czepiec. Ta, która wyjmie liść, pozostanie jeszcze panną. W okolicy Tarnowa ustawiane są cztery miski, a pod nimi odpowiednio symbole zamążpójścia – czepiec i ziele ruty, symbol staropanieństwa – wstążka z warkocza, oraz symbol śmierci – różaniec. Na Wołyniu miski były trzy, a pod nimi bukiet, symbolizujący panieństwo, chusteczka, zwiastująca zamążpójście, oraz grzebień, oznaczający staropanieństwo. Podobna wróżba odbywała się na Spiżu, na zakończenie Dwunastnicy, dzień przed świętem Trzech Króli, a brała w niej udział młodzież obu płci. Pod pięcioma talerzami chowano przedmioty symbolizujące odpowiednio bogactwo – pieniądz, dobrobyt – chleb, śmierć – węgiel, małżeństwo – czepek, dziecko – lalka.

Pomimo tego, że bawiły się obie płcie, znacznie popularniejszym świętem stały się andrzejki. Katarzyna Szmyrska, etnolog, zauważa, że: „może wynikało to z roli, jaką przypisywano kobiecie w kulturze chłopskiej. Dojrzewająca dziewczyna szukała męża, bo ożenek i posiadanie dzieci oznaczały dla niej istnienie na pełnych prawach w społeczności lokalnej. (…) Bezżenność, podobnie jak bezpłodność u kobiety uchodziła za karę boską. Ta sankcyjność w przypadku mężczyzn była mniejsza. Mężczyzna mógł wyjechać do miasta, pójść na wojnę, a kobieta była przez całe życie związana z rodzinną wioską”.

Małżeństwa staropolskie, zazwyczaj aranżowane, nie zawsze pozwalały na swobodny wybór przyszłego partnera, dlatego też młodzież z chęcią i radością oddawała się wróżbom, by jak najszybciej wyśnić i przywołać idealnego współmałżonka.

Do najbardziej popularnych, zarówno kiedyś, jak i dzisiaj, wróżb należy lanie wosku przez dziurkę od klucza. Klucz był elementem koniecznym, ponieważ jako przedmiot służący do otwierania i zamykania drzwi otwierał również wszelkie sekrety i tajemnice. Początkowo zamiast wosku używano ołowiu, symbolizującego trwały i nierozerwalny związek. Wosk, ze względu na pochodzenie od świętych pszczół, był bardziej ceniony. Dopiero z czasem ułatwiono wróżbę, pozbywając się płynnego ołowiu. Gdy przelano już ciecz przez klucz, należało odczytać powstałą figurę. Istniało na to kilka sposobów – można było odczytać kształt woskowej płaskorzeźby lub zinterpretować cień rzucany przez nią na ścianę. Sama interpretacja traktowana była bardzo swobodnie; doszukiwano się nie tylko kształtów twarzy czy postaci, ale pewnych szczegółów kojarzących się z zawodem lub krajem pochodzenia przyszłego wybranka.

Inna grupa popularnych wróżb dotyczyła imienia „nadchodzącego” męża. Jedna z takich wróżb związana jest z jabłkami, a dokładniej z ich skórkami. Zgodnie z wróżbą każda panna musiała obrać jabłko w taki sposób, żeby powstała jak najdłuższa obierka. Dłuższa skórka miała większą szansę na ułożenie się w jakąś literę po rzuceniu jej przez ramię, dzięki czemu imię lub nazwisko męża miało zaczynać się właśnie na taką literę, a odpowiednia długość miała wywróżyć długie i szczęśliwe małżeństwo.

Istnieje również wróżba dla obu płci. Do miski z wodą należało włożyć łódki zrobione z łupinki po orzechu, w której wcześniej wypisało się swoje imię. Następnie wkładano do środka malutką świeczkę i resztę pozostawiano w rękach losu. Największe szanse na zostanie parą miały te osoby, których łódki zbliżyły się do siebie. Jednakże jeśli ktoś był już w związku, a mimo to skusił się na wróżbę i jego świeczka zgasła, mógł obawiać się problemów z obecnym partnerem.

Pozostając w kręgu wróżb związanych z pokarmami – ciekawa jest ta, w której każda dziewczyna robiła własnoręcznie ciastka. Następnie rzucano po jednym ciastku psu lub kotu, przenosząc tym samym dalszą część wróżby na zwierzę. Panna, której ciastko zostało zjedzone jako pierwsze, miała najszybciej wyjść za mąż. Wróżba ta niosła ze sobą także pewne „ryzyko”. Ciastko nadgryzione oznaczało nieszczęście w miłości, a całkowicie nietknięte – staropanieństwo.

Moda na wróżenie

Obecnie kobiety nie muszą oddawać swojego życia w ręce nieprzewidywalnych wróżb, mimo tego andrzejkowe zabawy nadal cieszą się dużą popularnością. Stopniowy zanik katarzynek spowodował, że dziewczyny i chłopcy zaczęli bawić się razem, wbrew dawnym zakazom. Moda na andrzejki wydaje się nie przemijać. Być może ma to związek z nadchodzącym okresem Adwentu, a andrzejkowa noc jest ostatnią okazją, by móc się zabawić. Lecz może mieć to również związek z faktem, że ludzie chcą poczuć trochę magii, pragną poznać swoją przyszłość lub też przybliżyć się tego typu wróżbami do tradycji przodków.

Źródła:

– „Wesele: obrzędy i zwyczaje”, Henryk Biegeleisen, Instytut Stauropigjański, Lwów 1928

Grafika: Yuliya Litvinova, Witch 2, 2016
Większa część tekstu pochodzi z powstającej aktualnie książki "Seks po słowiańsku", mojego współautorstwa.
0 komentarz
2

Podobne posty

Zostaw komentarz