Dzień świętego Walentego to w prywatnej szkole dla dziewcząt pani Appleyard (Rachel Roberts), znajdującej się w Woodend, w australijskim stanie Wiktoria, dzień wyjątkowy. To właśnie 14 lutego 1900 roku mieszkające i uczące się tam dziewczęta wyruszają na długo oczekiwaną wycieczkę pod Wiszącą Skałę – miejscowy pomnik geologiczny, który będą musiały opisać na poniedziałkowe zajęcia. Tymczasem lato trwa w pełni, pogoda dopisuje, a pod skałą, pod czujnym okiem panny McCrew (Vivean Gray), statecznej, bardzo mądrej nauczycielki, oraz pod opieką panny de Poitiers (Helen Morse), dziewczęta mogą odpocząć. Nie wolno im co prawda wchodzić na skałę, ale mogą odpoczywać w cieniu drzew, spacerować nad strumieniem lub czytać.
Nie wszystkie mogą jednak spokojnie siedzieć i czekać, aż długi, piękny dzień powoli się zakończy. Pod pretekstem obejrzenia frontu pomnika przyrody, pod którym się znajdują, Miranda (Anne-Louise Lambert), Marion (Jane Vallis) oraz Irma (Karen Robson) proszą o pozwolenie, by się oddalić. Dołącza do nich jeszcze jedna koleżanka, po wcześniejszym obiecaniu, że nie będzie narzekać. Podczas krótkiej wyprawy są bacznie obserwowane przez dwóch chłopaków – panicza Michaela (Dominic Guard) oraz stajennego Alberta (John Jarratt), obu szczerze zauroczonych dziewczętami, które jednak szybko tracą z pola widzenia.
Wyprawa na szczyt, między skalnymi korytarzami, okazuje się być bardzo męcząca, co szczególnie daje się we znaki najtęższej z panien, proszącej koleżanki o powrót na dół. Reszta dziewczyn nie zamierza jednak schodzić. Brną dalej w kolejne szczeliny, mimo piekące żaru, który leje się z nieba razem z nieustającymi promieniami słońca, nagrzewając spragnione i wycieńczone ciała, głowy pozbawione ochrony i wszechobecne głazy i surową, wypaloną ziemię. Być może tylko z powodu przegrzania dziewczęta tracą umiejętność racjonalnej oceny sytuacji, lecz równie dobrze winą może być ogromne pole magnetyczne wytwarzane przez skałę, a zatrzymujące wszystkie zegarki. Lub coś jeszcze gorszego, jakaś nienazwana siła, która jedną z nich doprowadza do ataku histerii.

Tymczasem dzień mija, a w domu czeka na dziewczyny pani Appleyard, a wraz z nią ostatnia z panien, która nie dostała pozwolenia na wyjazd ze względu na nieopłacenie czesnego przez jej opiekuna. Godzina, o której cała grupa miała wrócić, minęła już dawno. I gdy w końcu powóz zajeżdża przed stancję, okazuje się, że z Wiszącej Skały nie wróciły trzy panienki, a wraz z nimi panna McCrew, która poszła ich szukać.
W akcję poszukiwawczą angażują się
wszyscy – miejscowa policja, mieszkańcy miasteczka, a nawet
lokalny aborygeński przewodnik. Niestety, mijają kolejne dnie, a
nikt nie trafił na żaden trop. Dopiero samodzielna wyprawa obu
chłopaków przynosi pierwsze efekty. Pierwsze, lecz i ostatnie.
Odnaleziona zostaje tylko ciemnowłosa Irma, cudem jeszcze żyjąca
po tylu dniach całkowitego wycieńczenia. Śladów po pozostałych
osobach, ani ich ciał, nie odnaleziono. Zupełnie jakby złowieszcza
Skała przygarnęła je sobie jako swoją ofiarę.
W tym samym
czasie na stancji pani Appleyard przeżywa kryzys, licząc powoli
nadciągające straty, związane z nagłośnieniem sprawy w mediach.
Rodzice kilku dziewcząt już informują, że ich córki nie wrócą
na kolejny semestr, rodzice innych zwlekają z zapłatą za
poprzedni. No i jest jeszcze nierozwiązana kwestia problematycznej
Sary (Margaret Nelson) – sieroty, którą nie ma kto się zająć.
Film „Piknik pod Wiszącą Skałą”, australijskiego reżysera Petera Weira, jest adaptacją powstałej 8 lat wcześniej książki pod tym samym tytułem, autorstwa Joan Lindsay. Z początku wyglądający jak melodramat, szybko nabiera ciężaru i zaczyna przytłaczać jakąś niewidzialną siłą. Przyciąga jak tytułowa skała, mami swoją tajemniczością i długo nie wypuszcza. Reżyser doskonale pokazuje, że nie potrzebne są nagłe zwroty akcji i okrucieństwo, żeby utrzymać widza w napięciu. Sielskie widoki, lekkie obłoczki na niebie, drzewa dające kojący cień, piękne, białe i kremowe suknie dziewcząt i ich niewinne, niemal anielskie twarze sugerują, że nic złego się nie wydarzy. I też do samego końca, a nawet jeszcze dłużej, nie mamy pewności co naprawdę się wydarzyło. Dostajemy kilka faktów i musimy samo rozwikłać tę zagadkę, chociaż żadnego dobrego rozwiązania nie ma.
Doskonałą rolę w filmie odgrywa… muzyka. Zarówno ta stworzona przez Bruce’a Smeatona czy Gheorghe’a Zamfira, grającego na fletni Pana, jak i wykorzystane fragmenty dzieł Bacha, Mozarta, Beethovena i Czajkowskiego. Dopasowana została tak, że praktycznie opowiada znaczną część historii, samej stając się niemal postacią biorącą udział w wyprawie. W niesamowity sposób buduje napięcie, od samego początku, aż do samego końca.
Wszystko to sprawia, że film jest naprawdę bardzo dobry. Zachwyca delikatnością i subtelnością, zachwyca muzyką i trzyma w napięciu zręcznie poprowadzoną fabułą.
Tytuł: Piknik pod Wiszącą Skałą
Tytuł oryginału: Picnic at Hanging Rock
Reżyseria: Peter Weir
Scenariusz: Cliff Green
Na podstawie: „Piknik pod Wiszącą Skałą”, Joan Lindsay
Kraj produkcji: Australia
Rok produkcji: 1975
Kadry pochodzą z filmu:
- "Piknik pod Wiszącą Skałą", Peter Weir, Australia 1975
