„Przesilenie”, Katarzyna Berenika Miszczuk – KWIAT PAPROCI, CZ. 4

przez Kulturalny Nihilista

„Podszedł jeszcze bliżej. Nie opuściłam sztyletu. Szaleńczo świecący bursztyn znalazł się pomiędzy nami. Jego blask oświetlił nasze twarze. Osa w bursztynie zatrzepotała skrzydłami z podniecenia, gdy wyczuła bliskość boga.
Swarożyc położył dłonie na moich ramionach. Musiałam zadrzeć głowę, by spojrzeć mu w oczy.
– Jesteś tu ze mną bezpieczna, nie skrzywdzę cię – powiedział.
– Świetnie.
Uśmiechnął się półgębkiem. Ja nie potrafiłam. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, co powiedział. Nie skrzywdzi mnie tutaj, ale nie wyklucza, że zrobi to gdzie indziej.
Przyciągnął mnie do siebie. Nie cofnęłam ręki. Trzymałam sztylet pomiędzy naszymi brzuchami, oparty ostrzem o jego żebra na tyle, by skóra lekko się ugięła, ale by jej nie przekłuć. Bogu się to spodobało. Prychnęłam niezadowolona, że niechcący spełniam jakieś jego perwersyjne fantazje, zamiast otwarcie mu grozić.
Światło bursztynu podświetlało nasze twarze. Pogłaskał mnie palcami po policzku i uniósł brodę do góry. Zamknął oczy i pocałował mnie. Jego usta były ciepłe i bardzo miękkie. Pomiędzy moje wargi wślizgnął się jego język. Szarpnęłam się, ale trzymał moją głowę mocno. Zwiększyłam nacisk ostrza na jego skórę.
Poczułam, jak krew przyspiesza mi w żyłach. Mimo że tego nie chciałam, pocałunek mi się spodobał. Swarożyc umiał dobrze całować. Nic dziwnego. Miał tysiąclecia, jak nie więcej, na praktykę.
Dmuchnął delikatnie w moje uchylone usta. Zakręciło mi się w głowie”.

Po raz kolejny Gosia cudem wychodzi cało z tragicznych wydarzeń. Wydarzeń, które nigdy nie powinny mieć miejsca, lecz trzeba było ratować przyjaciółkę przed morderczymi zapędami fanatycznego kapłana. Wszelkie sztylety i noże lubią młodą szeptuchę jednak za bardzo, po raz kolejny dogłębnie ją raniąc, co tym razem kończy się w szpitalu. Gosia nie obawia się o swoje zdrowie – odkąd przyjęła na siebie część mocy kwiatu paproci, wszelkie rany zasklepiają się bardzo szybko. Lecz brudne ostrze wbite w brzuch mogło zaszkodzić rozwijającemu się w jej podbrzuszu życiu. Życiu, w którego stworzenie za nic nie może uwierzyć bezpłodny przecież Mieszko. Widać magia kwiatu bywa naprawdę przewrotna i niezrozumiała.

Pobyt Gosławy w szpitalu jest na szczęście krótki. Baba Jaga czym prędzej wyciąga dziewczynę z placówki, zanim lekarze zorientują się, że ciało Gosi nad wyraz szybko się regeneruje. Powrót do domu nie jest jednak wcale łatwy, a koniec jednych problemów to początek całego szeregu nowych. W końcu trzeba porozmawiać z Mieszkiem i przekonać go o swojej wierności. Przydałoby się porozmawiać z matką, której tajemnice ciążą na psychice jeszcze mocniej, a przy okazji opowiedzieć jej o ciąży. Swarożyc nie daje o sobie zapomnieć, zostawiając Gosi splamiony krwią sztylet z bursztynem zatkniętym w rękojeści. Sztylet, którym dziewczyna niedługo będzie musiała kogoś zabić, lecz swarny bóg nieprędko zamierza zdradzić imię nieszczęśnika. No i nie wiadomo gdzie podział się Witek, solidnie poturbowany niedawno przez Mieszka.

Największym zagrożeniem jest jednak… zbliżające się kolokwium. Baba Jaga zamierza dopełnić obowiązków, jakie na nią odgórnie nałożono, to też musi sprawdzić wątłą wiedzę Gosławy. Na szczęście dziewczyna wciąż ma przy sobie zeszyt babci Jarogniewy, nieocenione kompendium szeptuszej wiedzy, pełne przepisów i zaklęć. Pozostaje tylko się uczyć, czasu pozostało już niewiele.

Ale zanim przyjdzie pora na naukę, najpierw Gosia musi ułożyć swoje myśli. W tym pomóc może wizyta u Welesa, wspomnianego przez matkę. By jednak dostać się do niego, dziewczyna musi wymknąć się z domu. Gdy mieszkała u Baby Jagi, było to stosunkowo proste. Jednak opuszczenie nowego domu Mieszka to już większe wyzwanie. To, czego dowiaduje się od pana zaświatów, jest jednak warte nocnej wędrówki przez puszczę. Tym bardziej, że zupełnie przypadkiem natrafia w lesie na ukrywającego się Witka. A właściwie to, co z niego zostało – płonące żywym ogniem, ożywione, żądne zemsty i nieograniczonego mordu zwłoki. Przed wściekłym spaleńcem nie ma żadnego ratunku.

Chyba, że akurat na bielińskim cmentarzu pojawiają się wyzwolone przy okazji Dziadów duchy zmarłych szeptuch i żerców. Niematerialne istoty niewiele jednak mogą zrobić płonącemu demonowi. Tu potrzebna jest pomoc kogoś równie przerażającego: nowego znajomego Gosi, poznanego podczas jednej z wielu wizji spędzanych na gołoborzu podczas regularnie powtarzającej się Nocy Kupały. Ataman Matwiej Mazepa chętnie pomoże Gosławie, gdy ta go zawoła. Bo chociaż w odczuciu Kozaka Gosia jest wiedźmą, to jednak na tyle atrakcyjną, by przekazać jej stare zaklęcie przywołujące, wraz z najwrażliwszymi wspomnieniami z dzieciństwa, o Rusałczym Bałamutniku.

Ostatni tom sagi „Kwiat paproci”, „Przesilenie”, Katarzyny Bereniki Miszczuk, nie zmniejsza tempa akcji. Z mocnym akcentem zakończył się poprzedni tom, to i ten tak samo musi się rozpocząć. Ilość problemów, jakim musi stawić czoła Gosława, jest coraz większa. Od najbardziej prozaicznych, jak przekonanie ukochanego, że jest się w ciąży właśnie z nim, bo innych kandydatów skutecznie się zniechęcało, czy też rozmowa z rodzicielką, która niedługo po nieoczekiwanej ucieczce z Bielin zadzwoniła z informacją, która wniosła we wzburzone życie Gosi jeszcze więcej tajemnic i lęków. Na dodatek nikt nigdzie nie widział Witka, który od momentu napaści na Sławę nie wrócił do domu. Bieliny zostają więc bez żercy, a zbliżają się Dziady. Ktoś musi im przewodniczyć. Nie ze względu na innych mieszkańców, a przez wzgląd na Jarogniewę, która bardzo chciałaby spotkać się na cmentarzu ze zmarłym niedawno mężem. A że w Bielinach akurat na stałe zamieszkał niedawny uczeń Mszczuja…

Żeby jednak Dziady w ogóle się odbyły, najpierw trzeba załatwić sprawę z odnalezionym nagle Witkiem, zamienionym przez Swarożyca w spaleńca – wyjątkowo groźnego demona, którego zabić może tylko całkowite wypalenie. Nikt jednak nie wie kiedy upir się wypali i jak wiele śmierci przyniesie, zanim sam odejdzie w niepamięć. Tu pomóc nie mogą nawet wszechpotężni bogowie, którzy wciąż czegoś wymagają, niewiele dając w zamian. Tak jak Swarożyc, który przekazuje Gosi sztylet z bursztynem, według słów rusałki będący prastarym artefaktem, z którym wiąże się przepiękna, lecz niezwykle smutna historia bałtyckiej bogini Juraty.

Przerażenie młodej szeptuchy narasta. Wciąż nie rozwiązała rodzinnej tajemnicy, o której nic więcej nie chce opowiedzieć matka, na jej ukochanego poluje spaleniec i religijni urzędnicy, a ona sama co noc blokuje się w swoich wizjach, regularnie obserwując czerwcową walkę płanetnika ze żmijem. Co gorsza, z biernej obserwatorki staje się powoli czynną uczestniczką wydarzenia. Dziwnie odzianą dziewczynę dostrzega ataman Dzikiego Łowu, legendarny Matwiej Mazepa, z początku spluwający Gosi pod nogi, uważając ją za wiedźmę, z czasem figlarnie podkręcający wąsa, by owej wiedźmie się przypodobać. Niestety, jakby tego było mało, Gosławę dostrzega w końcu także sama Ote. A przecież Swarożyc obiecał odblokować wizje stosunkowo niewielkim kosztem. Jedynie obiecanym mu kiedyś jeszcze jednym pocałunkiem.

„Przesilenie” niesie ze sobą pewien specyficzny ładunek. Wydaje się być najbardziej magiczną częścią cyklu. Zapewne ma to związek z porą roku, bowiem w Bielinach nastała jesień, wyjątkowo w tym roku zimna i śnieżna, a wraz z nią coraz większe i gęstsze ciemności. Mroki nocy, puszczy i duszy rozświetlane są kilkoma punktami, wokół których zogniskowana została fabuła.

Płonie niedawno żywy jeszcze kapłan, dziś przemierzający Bieliny z żądzą mordu w pustych oczodołach, przeżywający niewyobrażalne katusze wiecznie palącego się ciała. Żarzą się węgle w oczach Swarożyca, wybuchając czasem żarem pożądania do swojej nowej, ulubionej widzącej, która staje się jego narzędziem zbrodni. Pulsującym, żółtym światłem świeci bursztyn z zabrudzonego zaschłą krwią sztyletu, migoczącym blaskiem reagujący na obecność bogów, którzy ukarali niegdyś morską boginię. Płoną pochodnie na rozstajnych drogach oraz znicze i lampiony ustawione na wszystkich grobach wszystkich cmentarzy w dniu Dziadów, by dusze zmarłych mogły opuścić zaświaty i do nich następnie wrócić. Płoną w końcu także świece zamknięte w pokoju na poddaszu domu Baby Jagi. Pokoju zamkniętym od czasów młodości Jarogniewy. Pokoju, do którego nikt nie ma dostępu. Nikt, poza Gosławą, wchodzącą do niego podczas nocnych wizji, Swarożycem oraz jego bratem bliźniakiem, Dadźbogiem, opiekunem słońca.

To niezwykłe połączenie ciemności z żywym światłem, chłodu jesiennych nocy z piekącym żarem ognia sprawia, że „Przesilenie” nabiera więcej mistycyzmu niż poprzednie części. A ponowne zagęszczenie fabularnych wątków wywołuje w czytelniku uczucie duszności, zupełnie tak jakby przez większą część lektury towarzyszył nam spowity w gęstym dymie Swarożyc.

Dwie rzeczy jednak rozczarowują bądź drażnią. Pierwszym jest zakończenie. Poprowadzone płynnie i zgrabnie, lecz zdecydowanie zbyt skrótowo. Drugim jest fakt, że sporo miejsca w powieści autorka poświęciła wizjom Gosi, to też raz za razem wracamy z nią na pamiętne gołoborze, znów widzimy rudowłosą strzygę i po raz kolejny czytamy, że wizje stają się coraz bardziej realne, czego dowodem są znów przemoczone i ubłocone skarpetki. Oczywiście w kolorze jasnym, pastelowym. Widać Gosia wiedząc, że znów w nocy wyruszy na oniryczny spacer, bardzo lubi odbywać go w możliwie jak najjaśniejszych ubraniach. Potrafi już kłamać, oszukiwać, walczyć z upiorami, nawet pozbyła się hipochondrii i lęku przed kleszczami, ale logiczne myślenie wciąż nie jest jej mocną stroną. Scen wizyjnych mogłoby być nieco mniej, albo mogłyby być pozbawione takich szczegółów jak ubłocone skarpetki, a zamiast tego miło byłoby poczytać nieco o przygotowaniach do Szczodrych Godów, strojeniu diducha czy podłaźniczki, a także poznać kilka świątecznych przepisów Jarogniewy. Niestety, tego nie otrzymujemy. Dla Szczodrych Godów Miszczuk miała zdecydowanie inne plany.

Za to poświętować możemy ze zmarłymi podczas Dziadów, kiedy to duchy, a właściwie właśnie dziady, pojawiają się wśród żywych i razem z nimi ucztują na cmentarzach. Cały wątek związany z tym świętem jest na szczęście wielce udany, a momentami nawet zabawny. Zdecydowanie trzyma w napięciu i chyba dlatego odczuć można żal, że zakończenie popłynęło zdecydowanie zbyt szybko, jak wrzucona do rzeki w pierwszy dzień wiosny Marzanna.

Chyba dobrze, że nie pociągnęła Gosi ze sobą, gdy ta obejrzała się za nią podczas swoich pierwszych świąt w Bielinach. Gdyby tak było, nie otrzymalibyśmy naprawdę przyjemnej i interesującej sagi słowiańskiej. A to jeszcze nie koniec. Gosława Brzózka chwilowo musi odpocząć. Za to Jarogniewa zamierza opowiedzieć więcej o swojej młodości.

Metryczka wydawnicza:

Tytuł: Przesilenie
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Wydawnictwo W.A.B.
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 464

0 komentarz
1

Podobne posty

Zostaw komentarz