„Stary, wielokondygnacyjny budynek ludzki w Warszawie. Mieszkanie jednopokojowe. Dwie pary drzwi – jedne wychodzą na podwórko z pojemnikami na odpad wtórne, zza drugich dochodzi cały czas toaletowy szum, wodne bełkoty, ciurkanie rur”. W mieszkaniu tym żyją trzy kobiety – mała metalowa dziewczynka (Aleksandra Popławska), jej matka – Halina (Magdalena Kuta), lat 51, oraz babcia – osowiała inwalidka (Danuta Szaflarska).
Seniorka rodziny, staruszka na wózku inwalidzkim, wciąż żyje dniem wybuchu wojny. Ze wzruszeniem wspomina czas sprzed niej, swoją młodość, brutalnie przerwaną przez bombardowanie i wkroczenie Niemców do Warszawy. W pięknych słowach opowiada o spacerach nad Wisłą, czystą i piękną, o swojej sukience w różyczki, o beztroskich czasach pokoju. Dla babci w dniu wybuchu wojny zatrzymał się świat. Nie uczestniczy aktywnie w teraźniejszości, ucieka wspomnieniami do dnia, który wszystko zmienił.
Pokolenie średnie, jej córka – Halina, wygląda na w ogóle nie zainteresowaną tym tematem, żyje dniem dzisiejszym, zapatrzona w świat kolorowych magazynów, jednak na wszelki wypadek woli być przygotowana (zbiera opakowania po kefirach, żeby można było w nich zrobić galaretki z kurzych nóżek, na wypadek wojny, gdy inne narody będą przychodzić do niej, żeby zdobyć pożywienie). Reprezentowane przez Halinę pokolenie średnie, pokazane jest jako żyjące na skraju dwóch porządków – starego, wojennego, a także nowego, konsumpcyjnego, opartego na fantazjach o wielkim świecie. Świadomość biedy i braku perspektyw nie przeszkadza jej w marzeniach o bogactwie i luksusowym życiu znanym z telewizji. Wraz z sąsiadką, Bożeną (Maria Maj), żyją marzeniami o rzeczywistości kreowanej przez media, chcąc w niej uczestniczyć, z jednoczesną świadomością, że nie ma na to szans. Zatopione w szarej rzeczywistości, szukają rozrywki czytając kolorowe czasopisma o znaczącym tytule „Nie dla Ciebie”, znalezione na śmietniku. Co z tego, że krzyżówka jest rozwiązana a porady sprzed roku – i tak nigdy z nich nie skorzystają. Prowadzą dyskusje o świecie i życiu, którego nigdy nie doświadczą, jednak aby dodać sobie trochę prestiżu Halina określa się „specjalistką przemieszczeń palet towarowych w przestrzeni sklepowej klasyczną metodą fizyczną”, a Bożena nazywa ją „ambasadorką zapachu Stara Baba w Polsce, w promocji bezpośredniej, w autobusach i tramwajach, z dominującą nutą potu i delikatnie jej sekundującymi echami piżma, naftaliny i starej zupy”. Zapewne zrobionej tydzień temu, by dziś mieć z niej grzybową.
Najmłodsza z rodziny – mała metalowa dziewczynka – to zbuntowana, lecz również zagubiona w otaczającej ją rzeczywistości nastolatka. Jej świat jest mieszaniną urywków programów telewizyjnych i artykułów z prasy kolorowej, a podstawowym źródłem wiedzy – internetem. Reprezentuje pokolenie młodzieży zrezygnowanej, z pogardą patrzącą na otaczający świat, której nie było dane poznać świata lepszego, takim jaki był przed wojną. Przejrzysta Wisła i czysta plaża, po której spacerowała babcia, dla dziewczynki jest brudnym szlamem, w którym pływają prezerwatywy i stare ulotki, a wojna jest tematem do żartów i śmiechu. Dziewczyna kompletnie nie umie zrozumieć nastroju tamtych wydarzeń. Koszmar wojny, cierpienie ludzi są dla niej tak odległe i obce, że może jedynie z zaciekawieniem nadsłuchiwać, kiedy wojna znów zapuka do drzwi. Wychowała się i żyje w czasach, w których nastąpiło zupełne odwrócenie wartości. Teraz nikt nie jest dumny z bycia Polakiem, nikt nie szanuje przelanej podczas wojny krwi.
Kobiety w tym domu nie rozmawiają ze sobą, są to raczej monologi każdej z nich. Brak między nimi komunikacji, jakiegokolwiek porozumienia. Każda zatopiona jest we własnych marzeniach i problemach, nie starając się nawet zrozumieć innych. Przebywają w jednopokojowym mieszkaniu, każdy dzień spędzając tak samo – oglądając telewizję, czytając zeszłoroczne gazety, nie-rozwiązując rozwiązane krzyżówki, chwaląc się nie-odbytymi podróżami do nie-odwiedzonych miejsc i dzieląc się przepisami kulinarnymi na potrawy z resztek, bo „przecież nie wyrzucę”. Każda z bohaterek tak naprawdę marzy o lepszym życiu, czy to tym przedwojennym czy też poznanym w telewizji lub internecie, lecz nie robią nic, by do tego lepszego życia doprowadzić. Łatwiej jest wymarzone życie oglądać jedynie na ekranie telewizora, samemu pozostając jedynie „grubą świnią”. Bezrefleksyjnie podziwiają pięknych aktorów i modnie ubrane prezenterki, których doskonałość jest równie pozorna i sztuczna jak więzi w ich rodzinie. Oglądając z bohaterkami program telewizyjny poznajemy sławnego aktora (Rafał Maćkowiak), który w rzeczywistości jest alkoholikiem, nierozgarniętą prezenterkę (Agnieszka Podsiadlik), reżysera, który sławę i uznanie zdobył za film, którego nie nakręcił (Adam Woronowicz), ikonę mody, żyjącą bardziej na billboardzie lub w nowym oknie Photo Shopa (Katarzyna Warnke) czy aktorkę, która z żalu nad biednymi dziećmi zjada przeznaczone dla nich cukierki (Roma Gąsiorowska).
Sztuka porusza ważny problem tożsamości narodowej. Zestawia dwie przeciwstawne postawy: babci, dla której Polska, piękny kraj w którym żyła, był warty największych poświęceń i walki, oraz wnuczki, która wstydzi się swojej polskości, której kojarzy się ona z biedą, zacofaniem. Każdy kraj ma lepiej, każdy naród jest lepszy, bogatszy, godny uwagi. Wypiera się swojej polskości, uważa się za Europejkę. Pokazuje to drastyczna przemianę, jaka dokonała się od czasów, które pamięta babcia. Okazuje się, że teraz być Polakiem to wstyd. O ten kraj nie warto walczyć, nie warto za niego umierać. Lepiej nazwać się Europejczykiem i udawać, że jest się „normalnymi ludźmi” a nie „żadnymi Polakami”. W końcu Polska to biedny i brzydki kraj: „architektura brzydka, pogoda ciemna, temperatura zimna, (…), w telewizji złe programy, dowcipy nie dowcipne”. Lecz mimo to, jakby przecząc wszystkiemu, co zostało wypowiedziane, negując to całe zło, mała metalowa dziewczynka krzyczy, że „między nami dobrze jest!”.
Reżyser, Grzegorz Jarzyna, do spektaklu „Między nami dobrze jest”, użył zarówno tekst oryginalny, wzięty z dramatu Doroty Masłowskiej, pod tym samym tytułem, jak i własne kwestie, naśladujące styl Masłowskiej. Czasem trafnie i w punkt, czasem mocno mijając się z intencją autorki i dopowiadając zbyt wiele, przez co spektakl się rozwarstwia. Otrzymujemy jakby dwa światy – ten zamknięty w czterech ścianach mieszkania, i ten zamknięty w czterech ścianach studia telewizyjnego. Jak się okazuje z czasem, oba te pomieszczenia są jednym, co podreśla ogromną iluzoryczność świata, tak przedstawionego, jak i rzeczywistego. Prawda okazuje się fałszem, fałsz prawdą, a ludzie… tylko ludźmi.
„Między nami dobrze jest” to twórczość dziwna, ale w swojej dziwności już poniekąd kultowa. Poddaje demityzacji życie codzienne ludzi, obraża Polskę i Polaków, obnażając wprost, za pomocą słów, jak siekierą, wszystko to, co w naszym kraju było złe, jest złe i złym pozostanie. Lecz mimo wszystko podkreśla też pewną ponadczasową i ponadpokoleniową prawdę. Że między nami jest dobrze. Dlatego warto poznać ten tytuł. Dla tej trudnej i niekoniecznie pięknej filozofii.
Tytuł: Między nami dobrze jest
Reżyseria: Grzegorz Jarzyna
Scenariusz: Grzegorz Jarzyna
Na podstawie: „Między nami dobrze jest”, Dorota Masłowska
Wystawiany w: TR Warszawa
Rok premiery oryginału: 2015
Rok produkcji telewizyjnej: 2014
Kadr pochodzi ze spektaklu:
- „Między nami dobrze jest”, Grzegorz Jarzyna, TR Warszawa, 2014
