„Żerca”, Katarzyna Berenika Miszczuk – KWIAT PAPROCI, CZ. 3

przez Kulturalny Nihilista

„Gdy do domu szeptuchy zostało jeszcze kilkanaście metrów, Sława stanęła. Mocniej ścisnęła moją dłoń, zmuszając mnie tym gestem do zatrzymania się w miejscu. Dla dodania sobie otuchy trzymałyśmy się za ręce przez całą drogę. Wyswobodziła się z mojego spoconego uścisku. Od razu zaczęło mi brakować jej dotyku.
– Tu cię zostawię – oznajmiła, patrząc ponad moim ramieniem na pogrążony w ciemnościach dom.
– Nie chcesz zostać u mnie na noc? – zaproponowałam.
– Nie, nie. – Pokręciła głową.
– Na pewno?
– Gosiu, bardzo dziękuję ci za propozycję. – Uśmiechnęła się. – Naprawdę wiele dla mnie znaczy, ale muszę jeszcze dzisiaj coś zrobić. Poza tym jutro poniedziałek i trzeba iść do pracy.
Wydawała mi się bardzo zmęczona. Pod jej oczami pojawiły się ciemne kręgi, skóra była jeszcze bledsza i jakby poszarzała. Zaczęłam się zastanawiać, czy gdy widziałyśmy się ostatnio, jej policzki były tak samo zapadnięte.
– Sławo, dobrze się czujesz? Mogę ci jakoś pomóc? – zapytałam.
– Kochana, wszystko jest okej. Po prostu sprawy ostatnio się skomplikowały. Dawno nikt na nas nie polował. Na dodatek ten sukinsyn dobrze się ukrywa. Wierz mi, wszystkie mamy oczy szeroko otwarte, ale wciąż nie możemy go namierzyć.
– A co zrobicie, gdy go znajdziecie?
– Jak to co? Oddamy jego szczątki Mokosz – wyjaśniła niefrasobliwie.
– Myślisz… myślisz, że Radek mógł temu komuś uczynić jakąś krzywdę? – zapytałam. Że ten ktoś zabił go z zemsty?
– Szczerze wątpię. Radek był na to za głupi.
Miałam wrażenie, że wypowiada na głos moje myśli. Tak samo postrzegałam sympatycznego płanetnika.
– To czym zawinił? – jęknęłam.
– Nie wiem. Muszę już iść. Uważaj na siebie proszę, dobrze? – W jej głosie usłyszałam napięcie.
– Przecież chyba już nic mi nie grozi. Leszy jasno oświadczył, że mordercą jest mężczyzna – zaprotestowałam słabo.
Sława pokręciła głową.
– Niby tak, ale pamiętaj, że jesteśmy pamiętliwym ludem. A wszystkie nasze kłopoty pojawiły się, gdy przybyłaś do Bielin. Uważaj na niektórych z nas. Poza tym już ci mówiłam. Skoro zabił płanetnika, to dlaczego miałby nie zabić szeptuchy?”.

Noc Kupały dobiegła końca. Zerwany kwiat paproci wykorzystany został przez Gosię w sposób, który zdecydowanie nie spodobał się bogom. Mieszko, wbrew podejrzeniom wszystkich, nie umarł, za to młoda szeptucha zaczyna się zastanawiać czy i ona nie dołączyła przypadkiem do grona osób nieśmiertelnych. Nie mniej nie warto tego sprawdzać. Przynajmniej nie teraz, gdy wszystko stanęło do góry nogami.

Gosia wraz z Babą Jagą muszą zająć się pogrzebem Mszczuja, którego niedawna przypadkowa pomoc okazała się być nieocenioną. Rozpacz Jarogniewy po utracie ukochanego, choć byłego męża, z łatwością przenosi się na Gosię, która nie może wybaczyć sobie tego, co się wydarzyło. Zdecydowanie potrzebuje teraz psychicznego wsparcia w osobie Mieszka, który jednak nie czekając na nic wyrusza do Gniezna, razem z martwym, pozbawionym głowy ciałem niespodziewanie żywej jeszcze niedawno Ote. Wyjeżdża i nie wiadomo kiedy wróci. W sumie to nie wiadomo czy w ogóle zamierza wrócić. W końcu jego ostatnie wydarzenia równie mocno i boleśnie doświadczyły.

Podkieleckie Bieliny nie mogą jednak rozpaczać tak długo, jak inni. Nowy żerca jest pilnie potrzebny, tym bardziej, że niedługo we wsi ma odbyć się wesele. Na szczęście odgórnie przydzielony kapłan, młody, kędzierzawy Witosław Witka. Pozbawiona aktualnie męskiego towarzystwa Gosia całkiem chętnie spędza z nim czas, ku uciesze Baby Jagi, święcie przekonanej, że dobre relacje między żercami a szeptuchami to podstawa, a jak wiadomo wiele z nich łączy się z czasem w pary, czego ona jest idealnym przykładem. Zdanie Jagi podziela sam Witek, coraz natarczywiej przymilający się młodej szeptusze, która wolałaby nie konfrontować raczej cherlawego kapłana ze swoim potężnym Mieszkiem. Zupełnie inne podejście wykazuje Sława, odwiedzająca Gosię w domu szeptuchy, podczas jej nieobecności spowodowanej wyjazdem na pielgrzymkę na Ślężę. Rusałka usilnie stara się oczarować młodego żercę, jednak z wyjątkowo marnym skutkiem.

Gdy wszystko pozornie zaczyna się układać na nowo, nad bielińską puszczę nadciągają ciemne chmury. Okazuje się, że od Nocy Kupały nikt nie widział płanetnika Radka. Ostatnią osobą, która z nim rozmawiała, jest Gosia, przekonana, że chłopak zginął w walce ze żmijem. Do okolicznych boginek szybko dociera, że ktoś zaczął polowanie na demony, a ofiar szaleńca przybywa coraz więcej. Główne podejrzenie pada na Gosławę i jej Mieszka, niekryjącego się z dawną nienawiścią do południc.

Jakby tego było mało, bogowie nie przestali nawiedzać Gosławy, regularnie doprowadzając ją do kołatania serca. Mokosz nieustannie namawia dziewczynę na zajście w ciążę, byle z kimś mniej przeklętym niż tysiącletni władca, natomiast Swarożyc staje się coraz bardziej natarczywy i bałamutny, próbując zwieść i uwieść młodą szeptuchę, by wykorzystać ją do swojego zaplanowanego dawno temu celu. Celu, który przeraża Gosię bardziej, niż martwa żona swojego kochanka. I gdy wszystko nie idzie tak, jak powinno, w Bielinach niespodziewanie zjawia się matka Gosławy, usilnie chcąca sprowadzić córkę z powrotem do Warszawy. Niestety, długa, oczyszczająca rozmowa z rodzicielką budzi tylko dawne upiory, o których istnieniu dziewczyna nie miała pojęcia. Noce zdecydowanie robią się już coraz dłuższe i pełne strachu, który przecież miał odejść razem z nadejściem Kupalnocki.

„Żerca”, trzeci tom bestsellerowego cyklu „Kwiat paproci”, Katarzyny Bereniki Miszczuk, zaczyna się niepozornie. Napięcie, które towarzyszyło nam do ostatnich stron „Nocy Kupały” musi opaść i ułożyć wszystko, to też początki są raczej spokojne. Wydaje się, że wszystko już się uspokoiło. Bogowie na razie przestali interesować się Gosią, która może oddać się praktykom medycznym razem z Babą Jagą. Pozostaje tylko przygotować pogrzeb Mszczuja. Mieszka w końcu i tak chwilowo nie ma; odjechał niemal natychmiast, zabierając ze sobą martwe ciało strzygi, chcąc pochować ją możliwie najbardziej godnie, jak tylko mu się uda. Wypełnienie danych sobie obowiązków może zająć mu naprawdę wiele czasu.

Czasu, który nie może się zatrzymać, to też do Bielin sprowadzony zostaje Witek – dość sympatyczny, młody chłopak, mniej więcej w wieku Gosi, lubiący punkową muzykę, skłócony z rodziną kapłan. Witek niemal z miejsca zabiera się do pracy. Chata Mszczuja okazuje się być niezdatną do zamieszkania, to też do Bielin szybko sprowadza ekipę budowlaną, by rozpocząć budowę swojego własnego domu, a przy okazji świątyni, pierwszej we wsi. Ambicja i zapał to nie jedyne cechy charakteryzujące młodego żercę. Cechuje go także dziwny dualizm wiary. Wiara w bogów – tak, wiara w upiory, demony i boginki – zdecydowanie nie. Witek w końcu wychował się w Krakowie, jest z wielkiego miasta, gdzie żadne demony nie ujawniają swojej obecności. Te z kolei, zupełnie jakby się zgadzały z teorią o swoim nieistnieniu, zaczynają ginąć w niewyjaśnionych okolicznościach. Przez bielińskie lasy i puszczę przetacza się przerażenie. W końcu wszyscy odczuwają, gdy stanie się coś złego komuś z nich. Obłęd, w jaki wpadają, zaczyna udzielać się nawet Sławie, wierzącej w niewinność Gosi, lecz lojalnie ją ostrzegającej. Bo żądne zemsty boginki mogą być dużo groźniejsze niż wtedy, gdy działają z rozkazu któregoś z bogów.

Jedynym pozytywnym wydarzeniem obecnego lata jest tylko pierwszy wielki, samodzielnie przeprowadzony przez Gosławę rytuał. Samodzielnie, bo Baba Jaga udała się na pielgrzymkę, przy okazji połączoną z odpoczynkiem w hotelu ze SPA. Początkowe przerażenie Gosi szybko mija, gdy okazuje się, że rytuał będzie opierał się na magii miłosnej, a przyszła panna młoda oferuje za niego całkiem pokaźną kwotę. Miłosne zaklęcia, nagie kąpiele w jeziorze i magiczne specyfiki szeptuchy, będące, jak się okazuje, niesamowicie silnymi afrodyzjakami, obserwowane są jednak z daleka przez osoby, których nie powinno być w środku lasu o tej porze nocy. Z niech wszystkich zrozumieć można jeszcze będącą w bezgranicznym zachwycie Mokosz.

„Żerca” jest powieścią zupełnie inną niż dwa wcześniejsze tomy. Jak sama autorka podkreślała wielokrotnie, początkowo historia miała zamknąć się właśnie w dwóch częściach, razem z zerwaniem kwiatu paproci, stąd zupełnie inne tempo trzeciego tomu cyklu. Skoro punkt kulminacyjny zamknął „Noc Kupały”, naturalnym jest wyciszenie na początku „Żercy”. Wyciszenie, które trwa naprawdę długo. Wydawać się może, że nawet za długo. W sumie niewiele się dzieje, do Bielin wprowadza się nowy kapłan, Mieszko zniknął, a wraz z nim jego martwa żona, bogowie chwilowo odpuścili, pogodzeni z dolą lub milcząco wściekli na nieposłuszeństwo Gosławy. I wszystko byłoby niemal spokojnie, gdyby nie nerwowe poszukiwanie zabójcy demonów. Tym bardziej nerwowe, że morderca nie miał skrupułów przed zabiciem ludzkiego płanetnika. Parająca się magią, zielarstwem i zaklinaniem szeptucha również nie może czuć się bezpiecznie. Tym bardziej, że jednocześnie staje się jedną z głównych podejrzanych. W końcu Gosia już przyczyniła się do zabicia strzygi i wąpierza, a Mieszko wielokrotnie mówił o licznie pozbawionych głowy południcach. Odnalezienie mordercy jest więc kwestią podwójnego bezpieczeństwa. Całkiem pomocny w ochronie przed przerażonymi wiłami czy nocnicami okazuje się Swarożyc, gdyby tylko pojawiał się bardziej ubrany i mniej sugestywny w swoich wypowiedziach.

Na szczęście powrót Mieszka jest wyjątkowo spektakularny, a decyzje podjęte w czasie podróży do Gniezna wprowadzą nieco stabilizacji w życie znerwicowanej, błądzącej w swoich nocnych wizjach Gosi.

Tym razem autorka nie wprowadza nas w żadne świąteczne obrzędy. Zamiast tego, korzystając z pełni gorącego lata, funduje czytelnikom wyjątkowo magiczną, pełną pożądania, szalejących w ciele hormonów i buzującej w żyłach krwi scenę miłosnymi czarami. Młoda szeptucha, zostawiona sama sobie, musi przygotować się na obrzęd panieński jednej z mieszkanek Bielin. Modlitwy do Mokoszy i Chors, lejący się litrami miód, gorący blask ogniska i chłód śródleśnego jeziora, piękne wianki na głowach i nagie, wysmarowane eterycznymi maściami ciała to tylko część całego, szeroko przedstawionego obrzędu. Po takiej uroczystości każda swaćba musi być udana. Chyba, że Mieszko będzie musiał niespodziewanie podać swoje nazwisko, którego… Chyba nawet oficjalnie nie ma, musi więc improwizować. Niestety, ile w nim uroku i urody, tak niewiele kreatywności, która mogłaby ustrzec zakochanych przed nachodzącą falą problemów.

Metryczka wydawnicza:

Tytuł: Żerca
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Wydawnictwo W.A.B.
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 496



0 komentarz
3

Podobne posty

Zostaw komentarz