„Dziennik czasu blokady. Zapiski nastolatki z oblężonego Leningradu”, Lena Muchina – ROSJA, CZ. 28

przez Kulturalny Nihilista

„14/IX-41 roku

Niemcy strzelają do nas z dział dalekonośnych. Wczoraj ostrzelali naszą dzielnicę. Nasz dom na razie jest cały, ale wokół nas, bardzo blisko, padały pociski: na Iwanowskiej, na Razjezżej 16, w Ogrodzie Włodzimierskim, na ulicy Marata, na ulicy Prawdy koło Wielkiego Teatru Dramatycznego, w pobliżu Teatru Aleksandryjskiego i gdzie indziej. Pociski przelatywały przez nasz dom albo do nas nie dolatywały lub przelatywały obok. Ale w każdej chwili mogą nas zabić. Dlaczego nasi nie znajdą tych przeklętych dział i [nie] ostrzelają ich? Wydawałoby się, cóż może być prostszego – wypuścić 2 bombki po 2000 kg każda i ocalić w ten sposób 1000 ludzkich istnień. Przecież wszyscy chcą żyć. Ci, których zabito, też chcieli żyć. A wśród zabitych są dzieci, niemowlęta, ludzie starzy i młodzi: dziewczęta i chłopcy, i wszystkim tak bardzo chciało się żyć. Ale pocisk nie wybiera ofiary, ten złowieszczy kawałek metalu jest ślepy, nie oszczędza nikogo i w żaden sposób nie można przed nim uciec. Jedyny ratunek to siedzieć wciąż w piwnicy. Ale dla wielu to niemożliwe.
Na własne uszy słyszałam brzęczenie nieprzyjacielskiego pocisku, potem świst, trzask i łomot walącego się budynku i głośne echo. Potworność! Koszmar!”.

Lena Muchina jest zwykłą dziewczyną. Chodzi do szkoły, pilnie uczy się na sprawdziany, testy i egzaminy, chociaż z różnym skutkiem i ma wielkie marzenie, by mieć prawdziwego przyjaciela. Takiego, z którym mogłaby o wszystkim rozmawiać, z którym chodziłaby do kina i spacerowała ulicami, który by ją odwiedzał. Najlepiej, gdyby tym przyjacielem był któryś z przystojnych kolegów, tak jak uroczy łobuz Wowka. Bo drugim pragnieniem Leny jest, by jakiś chłopiec dojrzał w niej atrakcyjną pannę i się w niej zakochał, żeby mogli chodzić razem za ręce. Przecież jest już nastolatką, a jeszcze z nikim się nie całowała. Może już niedługo, może w nowym roku szkolnym, bo ten właśnie dobiega końca. Jest jednak rok 1941, a niemieckie wojska nieustannie posuwają się na wschód. Już nawet w spokojnym dotąd Leningradzie robi się nerwowo.

22 czerwca Niemcy napadają na Związek Radziecki. Na rozwój wydarzeń nie trzeba długo czekać. Lena wezwana zostaje do szkoły, tak jak i inne leningradzkie dzieci, gdzie zostaje przydzielona do grupy pożarowej. Musi zająć się wzmacnianiem budynku, oklejaniem okien i innymi niezbędnymi pracami, zanim rozpocznie się najgorsze. Wakacje upływają nastolatce na doraźnej pomocy, lecz wkrótce jej szkoła wysłana zostaje pod Duderhof, by tam kopać doły i robić okopy. Lato 1941 roku wciąż jeszcze nie powiedziało wszystkiego. Powrót do domu, końcem sierpnia, przynosi Lenie tragiczne wieści. Jej ciotka, nazywana przez nią „mamą Leną”, mówi dziewczynie, że zataiła informację o śmierci jej biologicznej matki, która odeszła w szpitalu, 1 lipca. Świat Leny zaczyna się sypać. Zostaje z przybraną matką i Aką, dawną guwernantką. Coraz skromniejsze porcje żywności muszą dzielić na trzy. Dni i noce są coraz bardziej poszarpane potępieńczym wyciem syren, seriami nalotów i kanonadą dział przeciwlotniczych, a zamiast spokoju i snu jest ciągłe zbieganie schodami w dół, do przepełnionego schronu. Przeciwlotniczego, nie przeciwbombowego, o czym Lena ze zgrozą się przekonuje.

8 września wojska niemieckie okrążają Leningrad, odcinając ostatnie drogi ucieczki i jakiegokolwiek transportu. Miasto jeszcze nie wie z jak straszliwym głodem przyjdzie mu się zmagać już niedługo. Władza stopniowo ucina racje żywnościowe, wydawane już tylko na kartki. Z początku jeszcze przysługuje każdemu 300-400 g chleba, cukierki, mięso. Z czasem zaczyna brakować wszystkiego. W niewinnej nastolatce zaczynają odzywać się myśli, których się boi. Głodna dziewczyna zastanawia się jak dobrze by się jej żyło z matką, gdyby poczciwa Aka umarła. Przecież na jej kartkę mogłyby otrzymać dodatkowe porcje żywności… Początek nowego roku przynosi spełnienie cichego życzenia Leny.

Pierwsza zima w oblężeniu jest tragiczna. Dawkowane jest niemal wszystko, łącznie z drewnem na opał, naftą do oświetlenia, zapałkami. Wydawane porcje jedzenia są już niemal głodowe. 125 g chleba wystarcza zaledwie na zaspokojenie pierwszego porannego głodu. Lena z matką idą w ślad innych leningradczyków, gotując galarety z kleju stolarskiego. Jednej z niewielu rzeczy, której przysługuje im dużo, a która nie jest trująca, za to pożywna. Przy odrobinie szczęścia i silnej woli, gdy uda się zachować na później kawałeczek mięsa, galareta imituje mięsną, z nóżkami. To pozwala jakoś przetrwać rozpaczliwe warunki, chociaż coraz więcej mieszkańców słabnie, gaśnie i umiera. Tak jak druga matka Leny.

Osamotniona nastolatka robi wszystko co może, by nie popaść w apatię i nie zamarznąć lub nie umrzeć z głodu. Rozprzedaje większość rzeczy, które zostały w jej domu, a które mogą mieć jakąkolwiek wartość. Kalkuluje ile kartek jakiego rodzaju musi oddać, by dostać porcję kaszy, rzadką zupę makaronową lub kawałek chleba. Chleba, który ma większą wartość niż ruble, za które jeszcze przed wojną można było kupić wszystko. Przy życiu podtrzymuje Lenę już tylko jedno – świadomość, że już niedługo, już wkrótce, za kilka dni, za tydzień, może za jeszcze jeden tydzień, może już wkrótce uda jej się zapisać na ewakuację i opuścić ukochane, choć przeklęte miasto. Lecz by dotrwać do tego dnia, trzeba jeść. Jeść, cokolwiek, oszczędzać tę malutką porcję chleba, dziś nie dojeść, żeby jutro znów nie iść spać z obsesyjnym myśleniem o skrajnie pustym żołądku. Żeby nie myśleć o śmierci.

„Dziennik czasu blokady” to książka stworzona w oparciu o prawdziwy dziennik, który 16-letnia Jelena Władimirowna Muchina pisała od 22 maja 1941 roku do 25 maja 1942 roku. Rosyjscyy redaktorzy dziennika Muchinej wprowadzili tylko niezbędne korekty, uzupełniając gdzieniegdzie brakujące sylaby wyrazów, poprawiając datowanie na prawidłowe lub zaznaczając fragmenty, w których oryginalna wypowiedź się urywa lub jest zbyt nieczytelna, by poprowadzić zdanie do końca.

Przez rok prowadzenia dziennika, w życiu Leny zmieniło się dosłownie wszystko. Gdy zaczynała przygodę z diarystyką, była szczęśliwą uczennicą jednej z leningradzkich szkół, zakochaną w chłopcu o imieniu Wowa, marzącą o tym, by wieść spokojne, szczęśliwe życie u jego boku. Albo u boku jakiegokolwiek innego chłopca, który by docenił jej urodę. Obawiała się co prawda trochę ataku Niemiec, ale wierzyła szczerze w Armię Czerwoną i Stalina, ufając ich potędze. Ta część dziennika jest swobodna, pełna beztroskich wyrażeń, radości i dziewczęcego uroku, gdy odczuła, że popisując się przed kolegami zwyczajnie zachowała się jak podlotek.

Pierwsze tygodnie wojny nieco zmieniają Lenę. Dalej marzy o chłopcach, ale już niekoniecznie o kolegach ze szkoły. Zaczyna pracować w szpitalu, gdzie zajmuje się rannymi, pogrążając się w rozmyślaniach o dzielnych wojakach, którzy własnym ciałem bronią kraju i jej samej. Piękni chłopcy przewijający się przez szpital jeszcze nie uświadamiają Leny o tym, że to co się dzieje poza zasięgiem jej wzroku, to rozpoczynające się piekło.

Kolejna część dziennika zdominowana jest już nie marzeniami i beztroską, a strachem. Przenikliwym, obezwładniającym strachem, włączającym się przy każdym świście pocisku, przy każdym tonie syreny alarmowej, zmuszającej do porzucenia czynności, którą się zajmowały, by natychmiast udać się do schronu, dającego tylko prowizoryczną ochronę. Władza zabiera radioodbiorniki, a te, które udaje się zostawić, nadają przerywane audycje, milknąć nie raz na długie godziny, by niespodziewanie tchnąć dźwiękiem Międzynarodówki. Zaczyna brakować światła, wody i gazu. Strach, że jakaś bomba spadnie na kamienicę, w której jest Lena, jest naprawdę ogromny. Ale nic nie może trwać wiecznie. To, co teraz jest najgorsze, ustępuje większemu koszmarowi.

Bombardowania, alarmy, naloty i salwy z dzieł przeciwlotniczych powoli powszednieją. Wypowiedzi Leny już nie są przepełnione strachem i monotonią nieustających wstrząsów. Teraz pełne są rosnącego głodu. Lena dzień po dniu skupia się praktycznie tylko na ilości jedzenia jakie uda jej się zdobyć następnego dnia, jak je rozdzieli, co zje, by przetrwać do wieczora, po czym następuje złamanie, poczucie beznadziei i widmo jutrzejszego głodu, bo całą bardzo skromną porcję zjadła jeszcze w pierwszej połowie dnia, nie zostawiając nic na popołudnie i wieczór. Brakuje sił, brakuje chęci do życia, brakuje jedzenia. Jedzenie, a właściwie jego brak, dominuje życie Leny na długie miesiące.

Nieco większe ożywienie w wypowiedziach następuje dopiero na wiosnę 1942 roku, gdy pojawia się wizja rychłej ewakuacji. I chociaż ta ciągle nie nadchodzi, terminy są nieustannie przesuwane do bliżej nieokreślonej przyszłości, a psychika Leny zaczyna przypominać sinusoidę, gdzie w jednej chwili cieszy się z rosnącego na parapecie grochu, a w drugiej z rozpaczą stwierdza, że nie zdążyła na wydawanie posiłków w pobliskiej stołówce, to jednak wiosna wiele wnosi w poszarpane życie nastolatki. Dziewczyna znów zaczyna myśleć o chłopcach, marzyć o rejsie Wołgą. Bo przecież to nastąpi już wkrótce. Przecież niedługo ją ewakuują, albo oblężenie się skończy. Przecież spikerzy w radio informują, że radzieccy żołnierze odbili kolejne miasto. Lena jeszcze nie wiedziała wtedy, że prędzej jednak opuści Leningrad. Opuści już na zawsze. Że blokada miasta przerwana zostanie dopiero za kilka miesięcy, a całkowite wyzwolenie przyjdzie czekać leningradczykom ponad 1.5 roku.

„Dziennik czasu blokady” to wstrząsająca relacja z miasta, które błyskawicznie po rozpoczęciu wojny dostało się w pierścień wyniszczającego oblężenia. Obserwujemy nagły, przyspieszony proces dojrzewania nastolatki i przeobrażenia się w młodą, samodzielną kobietę, która w kilka miesięcy straciła wszystko i musiała nauczyć się żyć samotnie, w pośpiechu planując kolejne kroki, które przecież miały zaważyć na całym jej dalszym życiu. Poznajemy przyjaciół Leny, jej rodzinę i historię wielu leningradczyków, z których nie wszystkim udało się dotrwać do końca oblężenia. Co zaskakującego, mimo setek tysięcy poległych, często dosłownie leżących na ulicach miasta, bo nie miał kto się zająć ich ciałami, nastolatka nie opisuje tych przerażających widoków, których przecież musiała być świadkiem. Stara się prowadzić dziennik tak, by nie pokazywać całego okropieństwa. Skupia się na najbliższym otoczeniu i własnych przemyśleniach i czynnościach, które wykonuje. Dlatego też przeplata momenty o dokuczliwym, przeciągającym się głodzie, z opowieściami o książkach, które czytała w wolnych chwilach, historię o kocie, którego mięso pozwoliło jej rodzinie przeżyć najtrudniejszy czas, z przemyśleniami o tym, że musi się w końcu umyć, bo nadeszła wiosna, a ona chce się podobać.

„Dziennik czasu blokady” to naprawdę osobista lektura prawdziwej dziewczyny, leningradki z krwi i kości, która w pierścieniu oblężenia przeżyła kilka miesięcy, stając się jedną z niewielu, które przeżyły piekło życia w zamkniętym, bombardowanym mieście.

Według wyliczeń historyków przez cały okres blokady, od 8 września 1941 do 27 stycznia 1944 roku, z powodu głodu, mrozu, chorób, od ostrzałów artyleryjskich lub nalotów umarło lub zginęło ok. 750 tysięcy mieszkańców. Oprócz tego wielu z nich nie przeżyło ewakuacji. Obecnie szacuje się, że ofiar cywilnych było między 1 milionem a 1,5 miliona.

Tytuł: Dziennik czasu blokady
Podtytuł: Zapiski nastolatki z oblężonego Leningradu
Tytuł oryginału: Блокадный дневник Лены Мухиной
Autor: Lena Muchina
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2014
Rok powstania oryginału: 1941/1942
Rok odnalezienie i wydania oryginału: 2011
Liczba stron: 336

0 komentarz
1

Podobne posty

Zostaw komentarz