„Jądro dziwności. Nowa Rosja”, Peter Pomerantsev – ROSJA, CZ. 1

przez Kulturalny Nihilista

„Gdziekolwiek rosyjska kultura XXI wieku próbuje odnaleźć jakieś fundamenty, na których mogłaby zbudować coś zdrowego i szczęśliwego, znajduje tylko puste przestrzenie, spaloną glebę i plamy zaschniętej krwi. Gdy jeden z kanałów Ostankino wystartował z rosyjską wersją brytyjskiego programu 100 Greatest Britions – który tutaj nazywa się Imię Rosji – zakładano, że będzie to prosty PR-owy projekt lansujący zdrową postawę patriotyczną. Idea programu polegała na tym, że Rosjanie z całego kraju mieli głosować na swych największych bohaterów. Jednak gdy kraj zaczął szukać swoich autorytetów i praojców, okazało się, że każdy nadający się do tej roli kandydat był apodyktycznym tyranem: Iwan Groźny – który w XVI wieku założył właściwe państwo rosyjskie i został jego pierwszym carem; Piotr Wielki; Lenin; Stalin. Ten kraj jakby zastygł w uwielbieniu dla okrutnych przywódców. Gdy do twórców Imienia Rosji zaczęły spływać głosy ludu, ku ich konsternacji okazało się, że zdecydowane prowadzenie objął Stalin. Trzeba było sfałszować głosowanie tak, by zwycięzcą okazał się Aleksander Newski – otoczony legendą średniowieczny rycerz, który urodził się prawdopodobnie w 1220 roku. Newski żył tak dawno temu – gdy Rosja była wciąż jeszcze kolonią Imperium Mongolskiego – że jego wybór wydawał się najbardziej neutralny i bezpieczny. W poszukiwaniu figury ojca Rosja musiała wyjść poza historię swojego państwa. Poza tym – o czym oczywiście w programie nie wspomniano – istnieją pewne dowody na to, że Newski zasłynął głównie dzięki ściąganiu podatków i mordowaniu młodych zbuntowanych rosyjskich książąt na rozkaz swego mongolskiego suzerena”.

Czy były gangster, znany zarówno w półświatku, jak i notowany w policyjnych kartotekach, ścigany przez wielu, może zostać gwiazdą… innego kalibru? W Rosji wszystko jest możliwe. Przekonuje się o tym dziennikarz Peter Pomerantsev, poproszony przez „znajomego” gangstera, Witalija Diomoczkę, o przysługę.

Witalij jest typowym przedstawicielem kryminalnego świata. Świata, który po upadku Związku Radzieckiego, a podczas transformacji ustrojowej, rozsypał się jak cała Europa Wschodnia. Świata, który musiał szybko odnaleźć swoje miejsce w nowej rzeczywistości. Dotychczasowe role kryminalistów przejęły specjalne służby, a gangsterzy albo do nich dołączali, chcąc ratować zdobyty majątek, albo przechodzili na emeryturę i stawali się zwykłymi biznesmenami o niezwykłych umiejętnościach perswazyjnych. Była i trzecia odnoga gangsterów, jak Witalij Diomoczka, którzy chcieli zyskać sławę w inny sposób. Witalij został więc reżyserem.

Reżyserem-samoukiem, co trzeba dodać. Brak specjalistycznego wykształcenia i solidnie przekazanej wiedzy nie stały mu na przeszkodzie. Mężczyzna analizował krok po kroku klasyczne filmy gatunku, wyciągając własne wnioski i samemu sobie służąc radą. Gdy już ją zdobył, o całą resztę nie było trudno. Telefonem z prośbą o pomoc, skierowaną do Pomerantseva, Diomoczka załatwia sobie profesjonalną kamerę. Scenariusza nie potrzebuje. Wszystko, co tworzy, wychodzi z jego głowy naturalnie, na bieżąco, a dawna pozycja gangstera sprawia, że ludzie się go słuchają i bezdyskusyjnie wykonują polecenia. Profesjonalni aktorzy również nie są potrzebni. Dawne wpływy wciąż są na tyle silne, że wystarczą, by kupić mieszkańców niejednego miasta, które na kilka dni stanie się planem filmowym. Ekranowi handlowcy w rozpadających się straganach to prawdziwi sprzedawcy. Ich stragany rozpadają się naprawdę. Nawet milicja jest prawdziwa, świadoma tego, że w obliczu większych graczy, jest tylko niewiele znaczącymi pionkami. Grają więc samych siebie, pouczeni przez reżysera-amatora co do kwestii i zachowania. Film ma być autentyczny. Film ma być brutalny. Brak kaskaderów, prawdziwa krew, broń, postrzały i pościgi. Wszystko prawdziwe, chociaż na pokaz.

O tym, co będzie modne, co pokazywane publicznie i na co będą kolejne zamówienia, decyduje największa publiczna telewizja Rosji – Ostankino. Największe medium i jednocześnie najpotężniejsze narzędzie, którego kanały są sięgającymi daleko mackami. Kraj obejmujący kilka stref czasowych, rozciągający się od Morza Bałtyckiego po Ocean Spokojny, od Morza Arktycznego po góry Kaukazu, kontrolowany może być tylko w ten sposób. Wczesne lata po transformacji, filmy gangsterskie były bardzo pożądane przez rosyjską władzę, która w ten sposób chciała pokazać wszystkim obywatelom, że choć problem istnieje, to ona ma nad nim przewagę i każdego może złapać. Złote lata Witalija Diomoczki trafiają jednak na przełom. Gangsterskie kryminały odchodzą powoli w niepamięć, stając się reliktami mijającej epoki, a Ostankino wysyła nowe sygnały. Kraj potrzebuje filmów pozytywnych, o szczęściu. Witalijowi pozostaje jedno. Ukryć się, zaszyć gdzieś wraz ze swoim samochodem i z ukrycia, pod pseudonimem, często z pomocą ghostwriterów pisać książki. Satyry na rząd, rządzących, pozostałych obywateli i cały kraj. Kraj, który zmienia się w zatrważającym tempie.

Zmienia się nie tylko mentalnie. To, co zachodzi w ludzkiej psychice, przykładnie idąc z góry, jest widoczne dopiero po jakimś czasie. Szybsze zmiany następują w martwej tkance państwa, a szczególnie jego stolicy, zmieniającej swoje oblicze jak teatralna aktorka. Moskwa, jeszcze przedwczoraj występująca w starym, drewnianym obiciu, na wczorajszy spektakl przyodziała masy granitu, żelbetu i stroje najlepszych, radzieckich projektantów, tworzących w duchu socrealizmu. Wczoraj jednak minęło, dziś Moskwa zrzuca więc wczorajsze stroje i przebiera się, by jutro całe jej kwartały błyszczały szklanymi powłokami nowych wieżowców. Każda aktorka ma jednak swoje przyzwyczajenia.

Moskwa, będąca zminiaturyzowaną wersją całego kraju, zbierającą w sobie wszystko to, co rosyjskie, zmienia się najprędzej. Zmiany te są szczególnie widoczne w architekturze. Zachłyśnięte zachodnim światem miasto skwapliwie skorzystało z boomu, jaki nastał w latach 90. Nie był to jednak boom zachwycający. Rosyjska architektura wciąż jeszcze żywo pamiętała tę z minionej epoki, architekci więc zaczęli masowo tworzyć budowle wzorowane na europejskich i amerykańskich miastach, tworząc miniaturowe kopie całych metropolii. Mijający czas tylko przyspieszył rozpędzający się proces przebudowy miasta. Stare, radzieckie budowle zaczęły zyskiwać nowe, poradzieckie oblicze, stając ramię w ramię z nowoczesnymi budynkami, swoimi gargantuicznymi rozmiarami przysłaniając maleńkie przy nich obiekty Starej Moskwy. Wszystko za sprawą dawnej potrzeby przebywania jak najbliżej centrum dowodzenia, którym w przypadku Moskwy jest położony przy Placu Czerwonym Kreml. Każdy kwartał bliżej niego jest coraz bardziej cenny, a ktoś, kogo stać na jego wykupienie, może dowolnie operować ulubionymi stylami architektonicznymi, nie przejmując się decyzjami konserwatorów zabytków ani protestami organizacji.

Jedną z takich protestujących grup jest ta prowadzona przez Aleksandra Możajewa. Stosunkowo nieliczna, lamentująca przy każdym, świeżo wyburzonym budynku, który miał mniej lub bardziej istotną funkcję w układzie urbanistycznym Starego Miasta. Każdorazowo, gdy ma zostać wyburzony jakiś drewniany dom czy dwór, schowany pomiędzy betonowe molochy, zapomniany i zaniedbany, on oraz jego przyjaciele i zwolennicy, zjawiają się na miejscu. Snuje refleksyjne opowieści o nieznanych dzielnicach miasta, takich jak Kriwokolennyj Pierieułok lub Piatnickij Pierieułok, pełen XIX-wiecznych pałacyków i niewielkich barów. To właśnie takich miejsc, z zapomnianym już, lecz niepowtarzalnym klimatem, broni przed potężnymi deweloperami Możajew. Niestety, z przeraźliwie małą skutecznością.

Jak zauważa Pomerantsev, wszystko ma związek z tragiczną historią Rosji. Wędrując razem z Możajewem i jego grupą dowiaduje się, że prawie wszystkie mijane budynki przesiąkły w najlepszym przypadku tylko potem i uryną skazanych, a w najgorszym i ich krwią. Dowiaduje się, że wiele pięknych podwórek niejednokrotnie było niemymi świadkami śmierci, a podziemia licznie rozmieszczonych dzisiaj sklepów i galerii, jeszcze kilkadziesiąt lat temu były salami tortur, przesłuchań, miejscami kaźni i brutalnych morderstw. Nowy świat zmienił jak na razie tylko nazwy ulic i ozdoby wiszące na ścianach. Teraz przyszedł czas na zmianę miasta, której nie są w stanie przeciwstawić się najliczniejsze nawet grupy. Czas dworów i pałacyków minął. Nadszedł czas wieżowców ze szkła.

Wieżowców, z których można skoczyć, upadając na środek jezdni, nie zostawiając żadnych śladów, żadnych poszlak ani sugestii. Jedynie reklamę perfum, w której wystąpiło się cztery lata temu.

Osiemnastoletnia Rusłana Korszunowa wystąpiła właśnie w takiej reklamie. Zauważona przez świat biznesu ze względu na wyjątkowej urody niebieskie oczy, będące spadkiem po syberyjskich przodkach. Krótka kariera modelki zakończyła się na dwa dni przed jej 21 urodzinami, 28 czerwca 2008 roku, na betonowej ulicy Manhattanu, gdzie mieszkała. Ludzie, z którymi się zadawała, nie wiedzieli nic. Peter Pomerantsev spotyka się więc z najbliższymi osobami z jej otoczenia – dawnymi przyjaciółkami i matką, wysłuchując krótkiej, burzliwiej historii życia dziewczyny, której nigdy nie brakowało pieniędzy, dzięki czemu mogła uczęszczać do niemieckojęzycznej szkoły w Ałma-Acie, dawnej stolicy Kazachstanu. To tam Rusłana została wypatrzona przez agencję modelingu, która wypuściła syberyjską piękność w szeroki świat.

Pomimo rozwijającej się kariery modelki, Rusłana, w przeciwieństwie do wielu dziewczyn z branży, pozostawała tą samą skromną dziewczyną, co wcześniej. Pisała wiersze i szukała prawdziwej miłości. Kogoś, za kogo będzie mogła wyjść za mąż i komu urodzi dzieci. Przed zakochiwaniem się w przypadkowych mężczyznach przestrzegała ją jedna z nowych znajomych, Luba, była Miss Czelabińska. Rusłana jednak nie słuchała. Ufała każdemu, kto okazywał jej zainteresowanie. Wrażliwe serce prostej dziewczyny nie radziło sobie w świecie wielkich, ale krótkotrwałych namiętności. Wszystko to doprowadziło ją do Róży Świata – funkcjonującej w Moskwie organizacji prowadzącej kursy samodoskonalenia na różnych poziomach. Kursy łączące tanie, ale niezwykle skuteczne, bo opierające się na podstawowych instynktach, chwyty psychologiczne, połączone z presją współuczestników, szczutych na siebie nawzajem, z dodatkiem wymuszonego przywiązania do organizatorów spotkań.

Uczestniczenie w kolejnych sesjach coraz bardziej pogrążało Rusłanę, która z czasem zaczęła rozumieć, że nie ma już odwrotu, a ostatnie wyjście zamknęła z kolejną wizytą w Róży. Zupełnie tak, jak jej koleżanka z branży, Anastazja, która jednak w stowarzyszeniu wytrzymała znacznie dłużej. Po przerwaniu kursu Rusłana musiała wrócić do Stanów. Dzień przed swoją śmiercią bierze udział w sesji zdjęciowej na dachu wieżowca. Dzień później bierze rozbieg, odbija się i wyskakuje z mieszkania na dziewiątym piętrze.

Rusłana Korszunowa

Pomerantsev, w ślad za bliskimi ofiar, twierdzi, że to Róża Świata wywołała w dziewczynach depresję, która pchnęła je dalej. Prowadzone przez niego śledztwo prowadzi prosto w otchłań sekty, z której nie ma już wyjścia, o czym przekonuje się jego redakcyjny kolega, który wziął udział w spotkaniach Róży w ramach dziennikarskiego eksperymentu. Dziennikarz zauważa w tym wszystkim dwie prawidłowości. Pierwsza – młode, zagubione dziewczyny i kobiety z poradzieckich krajów, są szczególnie narażone na działanie nowych, rosyjskich sekt. Świat, w którym przyszło im się urodzić, nie zapewnia im odpowiedniego bezpieczeństwa.

Druga prawidłowość, przytoczona przez Pomerantseva, a opisana wcześniej przez francuskiego socjologa i filozofa, Émile’a Durkheima, mówi, że: „wirus samobójstwa pojawia się w momentach kryzysów cywilizacyjnych – gdy rodzice nie mają żadnej tradycji, w której mogliby osadzić swoje dzieci, ani żadnego systemu wartości, który mogliby im przekazać”. Upadek jednego mocarstwa i narodziny drugiego, wraz z towarzyszącymi temu zmianami, jest tego doskonałym przykładem.

Brytyjski dziennikarz rosyjskiego pochodzenia, pracujący dla stacji TNT, Peter Pomerantsev, w swojej książce „Jądro dziwności. Nowa Rosja” przedstawia czytelnikowi Rosję nieznaną. Chociaż opowiada o sile telewizji i o redakcyjnej pracy, o burzliwych dyskusjach na kluczowe dla mediów tematy, wychodzi z centrum miasta i rusza w kraj, by słuchać tych, którym dano głos. Opowiada historię życia gangstera, który porzucił broń i mafijne porachunki na rzecz pióra i kamery, stając się nowym rosyjskim twórcą. Opowiada o zwykłych ludziach, których powitania i pożegnania obserwował na hali przylotów i odlotów portu lotniczego Moskwa-Domodiedowo, wspominając przy okazji o samobójczym ataku terrorystycznym tamże, 24 stycznia 2011 roku. Nie opuszcza też historii innego ataku, z dni 23-26 października 2002 roku, na moskiewski teatr na Dubrowce, nie szczędząc ostrych komentarzy w kierunku antyterrorystów, przez których zginęło znacznie więcej ludzi, niż w wyniku ataku terrorystów.

Pomerantsev opowiada o rosyjskich biznesmenach, którzy posiadają bary i kluby w najważniejszych punktach Europy, którzy podatki odprowadzają dla Rosji, jednak w obawie o życie rodziny wolą mieszkać poza jej granicami. A obawiać musi się każdy, nawet najbardziej wzorowy obywatel, jak wspomniana w jednym z rozdziałów Jana – farmaceutka sprowadzająca legalnie pewien środek czyszczący, również legalnie sprzedająca go dalej, pewnego dnia skazana przez Urząd Kontroli Narkotyków za posiadanie i obrót nielegalną substancją. A wszystko za sprawą konfliktu między dwoma osobami na najwyższych szczeblach władzy, co doprowadziło do tymczasowej delegalizacji eteru dietylowego, przez który Jana Jakowlewa spędziła w więzieniu siedem miesięcy.

Dziennikarskie zacięcie zaprowadza Pomerantseva także w świat, o którym wszyscy wiedzą, lecz nikt nie ma pojęcia co z nim zrobić. Świat ciągle rozwijających się, zmieniających profil działalności, a przez to coraz bardziej skutecznych sekt, którym drogę do legalnego działania umożliwiła zmiana systemu z przełomu lat 80. i 90. Dziennikarz, za pozwoleniem redakcji, a przy pomocy kolegi, wchodzi prosto w świat kursów samodoskonalenia i uczących życia od początku, co dla jednego z nich będzie mieć przerażające skutki.

Peter Pomerantsev – dla Zachodu Rosjanin. Dla Rosji – człowiek z Zachodu. Ta bliżej nieokreślona przynależność sprawia, że autor potrafi przebić się do środka i z dziennikarską precyzją przeanalizować to, co się w nim dzieje, spoglądając na całość raz z jednej, raz z drugiej perspektywy, co czyni „Jądro dziwności” interesującym reportażem.

Metryczka wydawnicza:

Tytuł: Jądro dziwności. Nowa Rosja
Tytuł oryginału: Nothing is True and Everything is Possible
Autor: Peter Pomerantsev
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2015
Rok wydania oryginału: 2014
Liczba stron: 296

Grafika: Elina Kechicheva, Ruslana Korshunova, data nieznana
0 komentarz
1

Podobne posty

Zostaw komentarz