„Jakbyś kamień jadła”, Wojciech Tochman – BOŚNIA I HERCEGOWINA, CZ. 1

przez Kulturalny Nihilista

„Mubina razem z matką i dziećmi mieszka w Sarajewie – w dzielnicy Grbavica, która w czasie oblężenia stolicy należała do Serbów. I mieszkanie Mubiny (na siódmym piętrze wieżowca, piękny widok na miasto) należało kiedyś do Serbów. Należy – według tego, co ustalono w Dayton: każdy może wrócić do siebie. Serbowie tymczasowo zamieszkali w Republice Serbskiej lub gdziekolwiek indziej mogą odzyskać swoje domy w Federacji Bośniacko-Chorwackiej, a więc i w Sarajewie. Nieliczni już próbują. Z pomocą bośniackich władz opróżniają swe domy z nieprawowitych muzułmańskich lokatorów. Eksmitowani dostają zwykle inne puste mieszkanie Serba, który być może wkrótce zgłosi się po swoje.
Serbowie nie zawsze wracają do siebie, by zamieszkać. Wracają, by opróżnić dom i sprzedać. Kupić może każdy, kto ma pieniądze.
Młoda Serbka mogłaby wrócić do spalonej Kravicy. W Bośni działa tzw. program rekonstrukcji. Każda wieś i każde miasto, które ogłosi, że przyjmie wszystkich swych przedwojennych mieszkańców, może liczyć na pomoc w odbudowie domów. Pomaga Zachód.
W Bratunacu nikt o tym nawet nie rozmawia. Nikt nie spodziewa się, by którakolwiek Muzułmanka ośmieliła się tu powrócić.
O muzułmańskich mężczyznach nikt nic nie mówi. Jakby nigdy nie istnieli.
Trzech pytań nie zadaje się w dzisiejszej Bośni: jak twój mąż? Jak syn? Co robiłeś w czasie wojny?”

Są takie miejsca na świecie i takie wydarzenia, po których z człowieka zostają buty, spodnie czy sweter, do tego kości – udowa, piszczelowa, promieniowa. Kawałki czaszki i zęby. Jeśli zostaje aż tyle, jest radość i szczęście, bo poskładaną osobę można godnie pochować, z modlitwą, uspokajając tym samym nerwy i serce. Bywa jednak gorzej. W zakrytych głazami studniach i zarośniętych jamach, do których schodzą specjaliści – antropolodzy, speleolodzy, medycy sądowi, znaleźć można tylko pojedyncze kości, w ilości tak dużej, że nie sposób z nich odtworzyć konkretnych ludzi. Zamiast ubrań znajdują koce, w które zawinięte były wrzucone w otchłań osoby. A czasem nie znajdują nic. Ludzie zostali wywiezieni w nieznanym kierunku i słuch o nich zaginął. To nie historia z lat 40. XX wieku ani nie opowieść z dalekiego końca świata. To wydarzenia, które miały miejsce w latach 90. na Bałkanach. W odradzającej się po upadku Jugosławii Bośni i Hercegowinie.

To w tym niewielkim kraju, zamieszkiwanym przez muzułmańskich Boszniaków i prawosławnych Serbów, a do tego, w mniejszym stopniu, Chorwatów, doszło początkiem lat 90. do najkrwawszego konfliktu Europy od czasów II wojny światowej. Gdy świat myślał, że po upadku komunizmu kontynent odetchnie, gdy narody dochodziły do niepodległości i samostanowienia o swoich krajach, bałkański kocioł pełen był wciąż żywych i trwałych waśni na tle narodowym i etnicznym. Gdy w marcu 1992 roku, po odbytym referendum, Bośnia zdecydowała o opuszczeniu Jugosławii, zamieszkujący ją Serbowie zaprotestowali. Jednym z pierwszych zrywów było odbicie Sarajewa, od teraz stolicy niepodległej Bośni. Miasto zostało zamknięte na 3.5 roku w oblężeniu. Walki, porwania, ostrzał cywilów, masowe morderstwa i kopanie masowych grobów – zbrodnie dokonywane przez Serbów na Boszniakach, z odpowiedzią na nie, przelewały się przez cały kraj.

Podczas tej wojny miało miejsce tysiące ludzkich dramatów, o których myślano, że już nigdy nie będą miały miejsce w centrum cywilizowanego świata. Dziś świadkami tych zbrodni są w głównej mierze kobiety, takie jak Mejra Dautović, w momencie rozpoczęcia wojny mieszkająca z mężem i dziećmi z Prijedorze. Na ich nieszczęście byli Boszniakami mieszkającymi w serbskim mieście. W wojnie straciła syna Edvina oraz córkę Ednę. On wstąpił do muzułmańskiej armii bośniackiej, próbującej wyzwolić miasto. Pochwycony, torturowany na oczach siostry, zginął. Świadkowie mówili, że jego ciało wywieziono w nieznanym kierunku. Mejra myślała, że to przydrożnego rowu, jednego z wielu, gdzie po latach znajdowano ciała. Ją do śmierci przybliżyła nieszczęśliwa miłość. Były chłopak, porzucony przez Ednę niedługo wcześniej, dziś policjant, a w czasie wojny kat swojej ukochanej, bił ją, gwałcił i doprowadził do jej śmierci. Mimo tego Mejra nie oskarża. Może boi się, że i ona zostanie katem, czego Allach by jej nie wybaczył. A może po prostu uznała, że wystarczającym zadośćuczynieniem będzie odnalezienie ciał dzieci.

Nieco inna, lecz równie tragiczna jest historia Jasny Ploskić. Przed wojną studentki prawa, szczęśliwej żony i matki dwójki dzieci, z których córka w momencie wybuchu walk nie miała nawet roczku. Jasna z rodziną zamieszkiwała Mostar, w którym przestało być bezpiecznie. Jednak może w Mostarze, wbrew pozorom, odnaleźliby schronienie. Zamiast tego, zaalarmowani przez serbskich sąsiadów, uciekających do niedalekiego Nevesinja, sami postanowili tam uciec. Chociaż miasto było głównie serbskie, to jednak przecież oba narody żyły do tej pory w zgodzie. Jeszcze w Nevesinje rodzina Ploskiciów miała uciec do Chorwacji. Nie uciekli. Zostali, próbując uciekać przez lasy. To podczas tej próby Hasana, męża Jasny, wywieziono, by dziewczyna nigdy już go nie zobaczyła. Ją, wraz z innymi kobietami i dziećmi, zawrócono do Nevesinja, miasta, które początkiem XXI wieku uznała za miejsce zarówno swoich narodzin, jak i śmierci.

Jasna, jako jedna z niewielu kobiet, zaraz po wojnie odważnie mówiła o tym, że stała się ofiarą etnicznego gwałtu. Tylko dlatego, że jej religia i narodowość nie zgadzały się z religią i narodowością jej oprawców. Na wielokulturowych i wieloetnicznych Bałkanach lat 90. tyle wystarczyło.

Wojciech Tochman w znakomitym reportażu „Jakbyś kamień jadła” przedstawia pozornie niewielki urywek z tragicznej historii niepodległej Bośni. Pozornie, bo rozmawia z nielicznymi tylko kobietami, mężczyzn odsuwając na drugi plan, jako ofiary. Bynajmniej nie z niechęci, a z konieczności. Gdy przygotowywał swój reportaż początkiem XXI wieku, minęło dopiero kilka lat od zakończenia tej wojny. Serbscy i bośniaccy mężczyźni nie chcieli się wychylać. Oprawcy byli z obu stron, ofiary również. A serbskie i bośniackie kobiety nie wybaczyły żadnym i nie wybaczą tak długo, jak długo kości ich mężów, ojców i dzieci nie trafią do imiennych grobów.

Tochman porusza wiele palących kwestii. Zauważa, że nie była to zwykła wojna, lecz prawdziwe ludobójstwo, którego skutki nie zadowalają nikogo. Po zakończeniu wojny i podpisaniu międzynarodowego układu w Dayton, ten niewielki kraj został podzielony na dwie części: Federację Bośni i Hercegowiny, ze stolicą w Sarajewie (które to miasto zostało dalej oficjalną stolicą całego państwa) oraz Republikę Serbską, z własną stolicą w Banja Luce. Wojna, która zabrała dziesiątki tysięcy ludzkich istnień, rozpętana w imię czystych etnicznie krajów i regionów, nie uciszyła tych aspiracji, a jedynie je pogłębiła. Boszniacy i Serbowie wciąż żyją w jednym kraju, chociaż de facto w dwóch oddzielnych – zarówno Federacja jak i Republika mają swoje rządy, armię i systemy monetarne, a ludzie, którzy byli dawniej sąsiadami, do dzisiaj niechętnie patrzą w swoją stronę. I chociaż z konieczności często żyją razem i obok siebie, granica między bośniackim a serbskim pozostała w mentalności ludzkiej.

Inną z poruszanych przez Tochmana kwestii, być może nawet najważniejszą w całej książce, są zaginieni. Trudno powiedzieć jak sytuacja wygląda dzisiaj, ponad 15 lat po premierze reportażu, gdyż informacje z tej części Europy są nad wyraz skąpe, jednak jeszcze kilkanaście lat temu tysiące żon i matek czekało na identyfikację ciał bliskich. Identyfikację tyle trudną, co czasem niemożliwą. Znaczna część kraju usiana jest masowymi mogiłami, zarówno tymi odkrytymi już dawno, jak i wciąż pozostającymi w ukryciu. A te znaleźć można wszędzie tam, gdzie możliwe było ukrycie zwłok, łącznie ze studniami i kanałami opuszczonych miasteczek i wsi. Znalezienie takich miejsc i proces wydobycia zwłok, przydzielenia kości, ubrań czy innych charakterystycznych elementów, a następnie przeprowadzenie badań DNA, to czasochłonne i kosztowne zadanie. Nawet przy finansowym wsparciu Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, które dopuściły się licznych zaniechań. Procesy zbrodniarzy wojennych z Bałkanów trwają w Hadze do dzisiaj, zupełnie jakby Holandia chciała oczyścić się z zarzutów, jakie wobec jej żołnierzy stawiano. A oskarżano ich o brak zdecydowanych i szybkich działań, nawet w momencie, gdy bośniaccy uciekinierzy wpadali wprost na holenderskie wojsko. Holendrów oskarżano podwójnie, na nich zrzucając winę za masakrę w Srebrenicy, gdy holenderskie wojsko nakazało opuścić uchodźcom obóz, zapewniając ich o bezpieczeństwie, lecz go nie pilnując. Uciekinierzy wpadli prosto w serbską zasadzkę, a z czasem Srebrenica stała się niechlubnym symbolem tej wojny. Oskarżano zresztą i inne kraje, w tym całe NATO, które działało wolno i opieszale, nie interesując się za bardzo tym, co dzieje się niemal na progu nowego milenium w niemalże centrum Europy. Krajami postkomunistycznymi i będącymi w strefie wpływów ZSRR świat się długo nie interesował.

Ponad wszystko jednak „Jakbyś kamień jadła” to poruszający reportaż o ludzkim nieszczęściu. O poczuciu krzywdy wyrządzonej przez sąsiadów, często współpracowników, rówieśników ze szkół i studiów i innych osób, z którymi utrzymywano codzienne kontakty i stosunki. Te kilka przedstawionych historii wystarcza, by zrozumieć, że tak wyglądało życie znacznej większości, tak w czasie wojny, jak i po niej, gdy zaczęto przy pomocy unijnych środków odbudowywać kraj. Kraj, który miał już na zawsze zmienić swój wewnętrzny wygląd, tylko na arenie międzynarodowej tworząc spójny i zgodny organizm.

Reportaż Wojciecha Tochmana jest napisany zwięzłym, rzeczowym językiem, bez zdobień i zbędnych opisów. Jego bohaterowie mają imiona, nazwiska, wiek i miejsce zamieszkania. Ofiary też. Nawet najmłodszemu dziecku, nie ma znaczenia czy dziś zidentyfikowanemu czy jeszcze nie, Tochman przypisuje nadane po narodzinach imię, za jego matką informując ile miało lat, gdy ta widziała je po raz ostatni. To naprawdę szokuje, tym bardziej, że nasze rodziny przeżyły to samo, 50 lat wcześniej. I wtedy też świat reagował opieszale i niechętnie.

Metryczka wydawnicza:

Tytuł: Jakbyś kamień jadła
Autor: Wojciech Tochman
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 134

0 komentarz
1

Podobne posty

Zostaw komentarz